Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oscylator stochastyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oscylator stochastyczny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 lipca 2009

Dlaczego to (raczej) tylko korekta?

Na giełdzie obserwujemy ostatnio spadki, które musiały wreszcie przyjść: prognozowałem je w poście "Hossa się zaczęła. Ale wkrótce spadki przyjdą". I jeszcze raz przytoczę to, co stwierdziłem wtedy: Hossę uzasadniam tym, że ludzie i duże instytucje grające na giełdzie, stopniowo wchodzą, gdyż po tym, co zaszło, boją się ryzykować. Nie są więc jeszcze tak pazerni, jak będą pod koniec tej hossy.



Korekta, moim zdaniem, świadczy paradoksalnie o trwaniu rynku byka. Część inwestorów się wykrusza, zaczyna się bać, nie ma u nich jeszcze tzw. nadmiernej pewności siebie. Również niektóre systemy mechaniczne, oparte na analizie technicznej generują sygnał sprzedaży. Na przykład popatrzmy na utworzoną ostatnio dywergencję na INGBSK (pod wykresem kursu RSI i STS):



Warto zastanowić się nad sprzedażą ING, by przeznaczyć na pewien okres pieniądze gdzie indziej, a potem taniej odkupić.

Jeśli jednak ktoś ma cierpliwość, to sądzę, że może nie wykonywać żadnego ruchu i czekać na dalsze wzrosty.

Spróbuję uszczegółowić argumentację swojego przypuszczenia. Od początku zakładam, że gracze są nadal "powściągliwi".

Pomińmy elementy mechaniczne (techniczne) i fundamentalne. Skoro uważam, że gracze ciągle się boją (choć już nie tak bardzo jak wcześniej), to logiczne jest, że szybciej sprzedają akcje. Na ich miejsce wchodzą inni, którzy również się boją i szybko sprzedają. Jednak ze względu na fakt, że po pierwsze nie wchodzą od razu z dużym kapitałem, po drugie szybko realizują zysk, to spadek cen akcji, choć cykliczny, jest słaby. Jeśli pojawiają się straty, to również są małe. Powoduje to, że generalnie spadki cen akcji są słabe. Właśnie dzięki temu, że występują cykliczne małe spadki, akcje posiadają potencjał wzrostu.

Dokonując inwersji, dostaniemy, że duże spadki na giełdzie przychodzą wtedy, gdy gracze przestają się bać, są agresywni i nadmiernie pewni siebie. Powoduje to bowiem dwoistą sytuację: pazerność wywołuje silne wzrosty i jednocześnie pazerność wywołuje chęć realizacji wysokich zysków.

Wystarczy, że zabraknie (nawet chwilowo) kapitału podtrzymującego trend, a spowoduje to lawinę w dół.

Oczywiście jest tu mowa o długoterminowym charakterze giełdy. Wydaje się, że każdy okres można podzielić na krótsze okresy, dla których powinniśmy otrzymywać ten sam schemat (swego rodzaju fraktalność). Powyższy wykres ING pokazuje, że w średnim lub krótkim okresie inwestorzy już poczuli pewność siebie. To powinno sprowokować minibessę.

Sądzę, że obserwujemy dziś na WIG-ach minibessę, po której przyjdzie dalsza część hossy.

niedziela, 28 czerwca 2009

Oscylator stochastyczny w praktyce

Popatrzmy na poniższy fragment wykresu Lotosu:



Zarówno RSI jak i STS wykazują dywergencję w stosunku do kursu spółki. Zgodnie z teorią powinny nastąpić teraz spadki. A co się stało?



Nastąpił potężny wzrost i dopiero daleko potem spadki, których nie można tłumaczyć "opóźnieniem". Co ciekawe, dodatkowo wolumen silnie spadł w początkowym okresie, co powinno potwierdzać prognozę spadku trendu. Po tym spadku wolumenu nastąpił silny wzrost kursu, któremu już towarzyszył wzrost wolumenu.

Teoria kompletnie się nie sprawdziła.

A to przykład PKNORLEN:



Również można dostrzec dywergencję i idealną sytuację do kupna akcji. A tu psikus...

I jeszcze na koniec przykład PKOBP:



Tutaj trend zwyżkujący okazał się dużo lepszym miernikiem prognozy niż dość wysublimowana koncepcja dywergencji.

Zgodnie z kryterium falsyfikacjonizmu Poppera, aby teoria mogła być uznana za naukową, "musi być możliwe obalenie empirycznego systemu naukowego przez doświadczenie" (Karl R. Popper, Logika odkrycia naukowego, W-wa 1977, s. 40). Popper uznaje, że "dla metody empirycznej charakterystyczne jest to, że system podlegający sprawdzaniu dostępny jest falsyfikacji na wszystkie dające się pomyśleć sposoby. Cel tej metody polega nie na ratowaniu życia nie dających się utrzymać systemów, lecz przeciwnie, na rzuceniu ich wszystkich w wir najzaciekliwszej walki o przetrwanie i wybranie tego, który w porównaniu z innymi okaże się najlepiej przystosowany." (Op. cit., ibidem, s. 41). Warto tu odnotować, że Popper spogląda realistycznie na metody badawcze (które mogą być zawierać błędy lub też występować pewne zewnętrzne zakłócenia). Stwierdza, że nie wystarczy jedno wydarzenie, aby obalić całą teorię. Musi wystąpić zjawisko powtarzalne, obalające teorię. (Por. ibidem, s. 74).

Sądzę, że trzy przykłady łamania teorii już o czymś świadczą. Czy to znaczy, że w rozpatrywanym kontekście analiza techniczna została obalona? Nie. Po pierwsze zostało jedynie obalone stanowisko, że analiza techniczna zawsze się sprawdza. Powtarzam jednak, że AT jest nauką statystyczną, jej przewidywania są prognozami odnotowywanymi z danym prawdopodobieństwem. Oznacza to, że aby obalić AT należy wykazać, że częstość jej niesprawdzania się wynosi co najmniej 50%. Gdy na przykład pobieżnie badałem metodę RSI dla INGBSK, stwierdziłem, że jej poprawność jest większa od 50%. Być może, gdybym wykonał dokładniejsze badania, wyszłoby mi blisko 50:50, ale na dziś zakładam, że RSI (dla ING) jest dość dobrym wskaźnikiem trendu. Opis testu jest zawarty w poście "RSI w praktyce". Co więcej, gdy ostatnio dokonałem tego typu analiz dla innych spółek, wyniki okazały się zbliżone: poprawność sygnałów RSI w sensie co najmniej kilku dni naprzód mieści się w przedziale 55-60%.

Po drugie, moje analizy zawierały, podobnie jak w przypadku metody RSI, pewne założenia: linia %K jest 15-okresowa, %D jest 5-okresowa, a poziom wykupienia to 80 i wyprzedaży 20. Zawsze można kalibrować parametrami.

Jak to więc wygląda dla STS?

Doszedłem do kilku ciekawych wniosków. Pierwszy jest taki, że nie ma co zawracać sobie głowy samymi poziomami wykupienia i wyprzedaży. Do tego lepiej nadaje się RSI. STS jest bardzo wrażliwy na skrajne wartości, co wynika z jego konstrukcji. Ale wiemy, że w przypadku STS poziomy wykupienia i wyprzedaży są jedynie dodatkiem. Istotne są dywergencje i punkty przecięcia linii %K z %D.

Według Murphy'ego sygnał występuje, gdy zarówno występuje dywergencja, jak i przecięcie obu linii. Jednak dywergencje są stosunkowo rzadkie. Ostatnia cena zamknięcia we wzorze STS sprawia, że wskaźnik ten porusza się najczęściej tak jak kurs, wobec czego najczęściej kolejne ekstrema kursu są kolejnymi ekstremami wskaźnika.

Dlatego - oto drugi wniosek - zrobiłem analizę oddzielną dla dywergencji oraz dla punktów przecięcia się linii K i D.

Dywergencje:
Sporządziłem analizę dla INGBSK od początku roku 2000 do końca czerwca 2009. Znalazłem zaledwie 22 widocznych na oko dywergencji dla notowań dziennych. Ale spośród tych 22 sygnałów, aż 16/18 dało prawidłowy sygnał. Zapis 16/18 oznacza, że do dwóch nie jestem do końca przekonany. Tak czy inaczej wyszło na to, że istnieje ponad 70% szansy, że dywergencja daje trafną prognozę. Szczerze mówiąc, sam się dziwię, że wynik jest aż tak pozytywny. Ale tak mi wyszło. Przy czym należy dodać, że tylko 8 sygnałów dotyczyło kupna, z czego 1 był niepoprawny, a 2 były nie do końca przekonujące.

Punkty przecięcia linii K i D:

Sporządziłem analizę dla INGBSK od początku roku 2004 do końca czerwca 2009 (notowania dzienne). Pozytywny sygnał wystąpił, gdy co najmniej kilka dni naprzód kurs ruszał tak, jak wskazywał STS w okolicach poziomów kupna i wyprzedaży. Wynik znów zaskakuje: na 91 sygnałów 55 sygnałów było poprawnych (60%) i 36 fałszywych (40%). 60% pewności to bardzo dużo na giełdzie.

Zdaję sobie jednak sprawę z pewnej subiektywności tego badania. Nie wiem również czy dla innych spółek wyniki są aż tak zadowalające.

Trzeci wniosek to swego rodzaju odkrycie. Popatrzmy na poniższy wykres:



Występuje dywergencja, którą zapoczątkowuje przecięcie od dołu linii D przez K. Zgodnie z dywergencją kurs, pomimo okresu spadku, potem zaczyna wspinaczkę. Co z tego wynika? Obrońcy AT zawsze znajdą sposób, by wykazać prawidłowość swojej teorii. Pomimo, że przecięcie się K i D powinno prognozować wzrost kursu, to jeszcze należy uwzględnić występowanie dywergencji pozytywnej, oznaczającej, że dopiero wkrótce zaczną się wzrosty. Zauważmy: aby wystąpił sygnał kupna, linia K musi przeciąć niemalejącą linię D i dalej ruszać w górę. Jeśli jednak tak się właśnie dzieje, a kurs spada (czyli wydaje się, że STS nie działa), oznacza to, że powstała dywergencja (czyli jednak wskaźnik działa)! Oczywiście, skoro ta powstała, to wzrost kursu nastąpi trochę później. W końcu kiedyś będzie korekta. Jeśli jednak korekta tak szybko nie następuje, jak powinna, to co się stanie? Oczywiście linia K przetnie linię D, ale tym razem od góry, dając sygnał sprzedaży... Jak by nie patrzeć, zawsze AT zwycięża, ile tylko zmienimy punkt widzenia.

Pomimo wskazanej kontrowersji, należy przyznać, że skoro oddzieliłem w swoim badaniu problem dywergencji od punktów przecięć K i D i zarówno jedna, jak i druga metoda przyniosła odpowiedź, że generowane przez nią sygnały nie są "idealnie" losowe (w sensie istnienia prawdopodobieństwa 50:50), na dziś mój subiektywny (na przykład nie uwzględniam prowizji) wniosek samego mnie zaskakuje: oscylator stochastyczny w okresie badawczym mógł przynieść ponadprzeciętne (czyli większe od metody kup i trzymaj) krótkookresowe zyski.

sobota, 27 czerwca 2009

Oscylator stochastyczny

1. Czym jest oscylator stochastyczny?

Analitycy techniczni na co dzień, bez zastanowienia, używają tzw. oscylatora stochastycznego. My się jednak przyjrzymy bardziej szczegółowo znaczeniu tego narzędzia. Najpierw poznamy definicję słów tworzących tę nazwę.

Oscylator - układ fiz. (mech., elektr.), wykonujący drgania wokół położenia równowagi trwałej(http://encyklopedia.pwn.pl)

Proces stochastyczny - rodzina zmiennych losowych określonych na pewnej przestrzeni probabilistycznej o wartościach w pewnej przestrzeni mierzalnej (op. cit. http://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_stochastyczny).

Tak więc, oscylator stochastyczny (Stochastic - STS) jest narzędziem wykrywającym losowe wahania zmiennej wokół poziomu równowagi.

Na marginesie dodam, że niestety w analizie technicznej tworzone są pojęcia mieszające się ze sobą, które stają się pogmatwane. Na przykład J.J. Murphy w "Analizie technicznej rynków finansowych" dokładnie omawia różne typy oscylatorów i jednym z nich jest oscylator stochastyczny. Jest dla mnie nieporozumieniem nazywanie jednego oscylatora stochastycznym a innych nie. W zasadzie wszystkie oscylatory analizy technicznej są stochastyczne, gdyż analiza techniczna opiera się na statystyce. Kogo bowiem obchodzi, że jakiś autor nazwał swój wskaźnik tak a nie inaczej? Gdyby tak miało być w matematyce, to ta dziedzina kompletnie by się załamała pod ciężarem niejednolitości i niejednoznaczności. Analiza techniczna w obecnej formie jest zdecydowanie niedoskonała. Paradoksalnie właśnie przez to ma wielu zwolenników, bo przecież każdy wskaźnik może być interpretowany na własny sposób.

"Wskaźnik STS bazuje na spostrzeżeniu, że podczas trendów wzrostowych ceny zamknięcia kształtują się na ogół blisko górnej granicy swych wahań, zaś w trendach spadkowych zbliżają się do dolnej granicy tego zakresu. W tym oscylatorze używa się dwóch linii- %K i %D." (http://pl.wikipedia.org/wiki/Oscylator_stochastyczny).

Wzór na linię %K:



Murphy za x wstawia 14.

%D to 3-okresowa średnia linii %K

2. Interpretacja

Interpretacja pozostaje podobna jak w przypadku RSI: stosuje się zarówno pojęcie poziomu wykupienia/wyprzedania, jak i dywergencji. Zauważmy, że gdy ostatnia cena zamknięcia będzie się zbliżać do maksimum, ułamek będzie dążył do 1 (100%). Gdy cena będzie się zbliżać do minimum, ułamek będzie dążył do 0. Za poziom wykupienia najczęściej bierze się 80, za poziom wyprzedania 20. Większy zasięg poziomów niż dla RSI wynika z tego, że STS jest zbyt wrażliwy na zmiany, co wynika z jego konstrukcji.
Ponadto w interpretacji uwzględnia się dodatkowo linię %D, czego nie ma w metodzie RSI; Murphy pisze nawet, że %D jest ważniejsza od %K. Jeśli została utworzona dywergencja pomiędzy ceną akcji a linią %D (tzn. cena akcji i %D średnio rzecz biorąc zachowują się przeciwnie), wówczas "sygnał kupna lub sprzedaży pojawia się w chwili, gdy szybsza linia K przecina wolniejszą linię D" (J.J. Murphy, ibidem, s. 216).



3. Różnica pomiędzy STS a RSI

Różnica pomiędzy STS a RSI polega po pierwsze na tym, że we wzorze STS występują nie zmiany ceny, ale jej konkretne wartości: ostatnia cena zamknięcia, najniższa i najwyższa cena w danym okresie. Dlatego właśnie zakres wahań jest przedstawiony jako różnica zmiennych (tutaj cen) a nie suma (zmian cen), co było słuszne dla RSI. Po drugie %K w przeciwieństwie do RSI nie opiera się w ogóle na średnich, co znaczy przyjęcie założenia, że same ceny mają wpływ na przyszłość. RSI okazuje się bardziej stochastyczny niż STS!

4. Czy to ma sens?

Aby rozwiązać powyższy problem, w metodzie STS stosuje się uśrednioną linię %K, czyli %D, choć ta ostatnia to nic innego jak wygładzenie linii %K. W końcu łączy się obydwie linie - jeżeli K przecina od dołu rosnącą linię D, możemy się spodziewać zwyżki kursu, jeśli K przecina od góry opadającą D - zniżki. W tej konstrukcji nie ma niczego zaczarowanego. W analizie technicznej uznaje się, że jeśli szybszy wskaźnik przecina w danym kierunku wolniejszy, to znaczy, że powstaje lub umacnia się dany trend. Przyjmuje się konwencję, że, statystycznie rzecz biorąc, jeśli wolniejsza średnia wskaźnika podąża w danym kierunku, a sam wskaźnik ją przecina, to znaczy, że sam "chce iść" w tym kierunku (coś na zasadzie siły bezwładności). Należy jednak pamiętać, że wszelkie określenia, jak "chce iść" są personifikacją stworzoną dla potrzeb intuicyjnego zrozumienia zagadnień, które w rzeczywistości są suchą analizą statystyczną.

Czysty statystyk prawdopodobnie pogardziłby STS i jego interpretacją. Co to za proces stochastyczny, który przyjmuje za wiarygodne konkretne wartości zmiennej losowej? Linia %D nieco poprawia tę sytuację, ale przecież w interpretacji K ma przebijać D. Z drugiej strony o punkcie przebicia linii D przez K można myśleć nie jak o faktycznym punkcie, od którego umacnia się trend, lecz jak o pewnej reprezentacji umacniania się trendu.

Wspomnę tutaj o Tharpie i jego bardzo znanej książce "Giełda, wolność i pieniądze. Poradnik spekulanta". Tharp na początku swojej książki przedstawia obciążenia oceny sytuacji rynkowej, czyli heurystyki. Temat heurystyk jest długi i wkrótce go poruszę. Jedną z heurystyk jest złudzenie reprezentacji. "Ludzie zakładają, że, gdy coś ma reprezentować coś innego, jest ono w rzeczywistości tym, co reprezentuje".

Musimy więc zdystansować się do wiedzy, którą wtłaczają nam do głowy podręczniki analizy technicznej. Punkt przecięcia D i K powinien nas informować, że kurs akcji, indeks znajduje się w pewnym obszarze "prowzrostowym" ("prospadkowym"), to znaczy mającym tendencję do wzrostu (spadku). Tendencja wiąże się z pojęciem prawdopodobieństwa. Jeśli częstości historyczne wskazują na powtarzalność określonych schematów, prawdopodobieństwo ich pojawienia się wzrasta. Identycznie powinniśmy odnosić się do analogicznych postulatów AT, na przykład kiedy rosnący (spadający) kurs akcji przebija rosnącą (spadającą) średnią 15, 30 i 45-dniową, co winno świadczyć o formowaniu/wzmacnianiu trendu.

5. Podsumowanie.

STS stanowi narzędzie, które informuje o oscylacjach kursu pomiędzy poziomem minimum a maksimum danego okresu. Składa się z dwóch linii: %K oraz jej średniej %D. Teoretycznie %K jest gorsze od RSI, gdyż jego konstrukcja opiera się na dwóch skrajnych wartościach ceny w pewnym okresie, co może prowadzić do wielu błędnych sygnałów. Istnienie trendów samo w sobie kreuje kolejne maksima albo minima. Mało sugestywne jest więc założenie, że dwie skrajne wartości ceny z niedalekiej przeszłości będą mieć znaczenie dla fluktuacji w niedalekiej przyszłości, gdy trwa trend. Mimo wszystko, jeśli wielu uczestników używa tego narzędzia, może zadziałać na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Z pewnością STS pomocny może być w sytuacji, gdy trend jest horyzontalny. Należy również dodać, że dość przekonująca jest uśredniona linia K, czyli D, która może zastępować wstęgę Bollingera.