Na giełdzie obserwujemy ostatnio spadki, które musiały wreszcie przyjść: prognozowałem je w poście "Hossa się zaczęła. Ale wkrótce spadki przyjdą". I jeszcze raz przytoczę to, co stwierdziłem wtedy: Hossę uzasadniam tym, że ludzie i duże instytucje grające na giełdzie, stopniowo wchodzą, gdyż po tym, co zaszło, boją się ryzykować. Nie są więc jeszcze tak pazerni, jak będą pod koniec tej hossy.
Korekta, moim zdaniem, świadczy paradoksalnie o trwaniu rynku byka. Część inwestorów się wykrusza, zaczyna się bać, nie ma u nich jeszcze tzw. nadmiernej pewności siebie. Również niektóre systemy mechaniczne, oparte na analizie technicznej generują sygnał sprzedaży. Na przykład popatrzmy na utworzoną ostatnio dywergencję na INGBSK (pod wykresem kursu RSI i STS):
Warto zastanowić się nad sprzedażą ING, by przeznaczyć na pewien okres pieniądze gdzie indziej, a potem taniej odkupić.
Jeśli jednak ktoś ma cierpliwość, to sądzę, że może nie wykonywać żadnego ruchu i czekać na dalsze wzrosty.
Spróbuję uszczegółowić argumentację swojego przypuszczenia. Od początku zakładam, że gracze są nadal "powściągliwi".
Pomińmy elementy mechaniczne (techniczne) i fundamentalne. Skoro uważam, że gracze ciągle się boją (choć już nie tak bardzo jak wcześniej), to logiczne jest, że szybciej sprzedają akcje. Na ich miejsce wchodzą inni, którzy również się boją i szybko sprzedają. Jednak ze względu na fakt, że po pierwsze nie wchodzą od razu z dużym kapitałem, po drugie szybko realizują zysk, to spadek cen akcji, choć cykliczny, jest słaby. Jeśli pojawiają się straty, to również są małe. Powoduje to, że generalnie spadki cen akcji są słabe. Właśnie dzięki temu, że występują cykliczne małe spadki, akcje posiadają potencjał wzrostu.
Dokonując inwersji, dostaniemy, że duże spadki na giełdzie przychodzą wtedy, gdy gracze przestają się bać, są agresywni i nadmiernie pewni siebie. Powoduje to bowiem dwoistą sytuację: pazerność wywołuje silne wzrosty i jednocześnie pazerność wywołuje chęć realizacji wysokich zysków.
Wystarczy, że zabraknie (nawet chwilowo) kapitału podtrzymującego trend, a spowoduje to lawinę w dół.
Oczywiście jest tu mowa o długoterminowym charakterze giełdy. Wydaje się, że każdy okres można podzielić na krótsze okresy, dla których powinniśmy otrzymywać ten sam schemat (swego rodzaju fraktalność). Powyższy wykres ING pokazuje, że w średnim lub krótkim okresie inwestorzy już poczuli pewność siebie. To powinno sprowokować minibessę.
Sądzę, że obserwujemy dziś na WIG-ach minibessę, po której przyjdzie dalsza część hossy.
poniedziałek, 6 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam. Przeprowadziłem sporo analiz wykresów i też mi wychodzi, że nie było w przeciągu 100 lat kolejnej fali spadkowej dla podobnych bess jak obecna. Wielu analityków porównuje ją do lat 29-32, jednak kształt tamtej bessy pasuje do lat 2000-2003.
OdpowiedzUsuńPiszę tylko o kształcie wykresów, zastanawia mnie, dlaczego tak leżymy fundamentalnie i jak to się może mieć do przyszłych cen akcji. Czy zobaczymy wkrótce ciąg lepszych danych? Na razie ciekawostką jest, że np. lepsze dane nt. PKB są ignorowane przez większość graczy.
Mysle ze nalezy zachowac czujnosc i jedna noge stawiac na hosse a druga trzymac kase na dokupienie w przypadku spadkow, zakladajac ze nadeszla tylko korekta.
OdpowiedzUsuńNa temat fundamentów na giełdzie na razie nie wypowiadam się, bo to chyba jeszcze bardziej kontrowersyjne zagadnienie niż AT. Zawsze można bowiem powiedzieć, że dane już zostały zdyskontowane. Mało tego, można powiedzieć, że zostały częściowo zdyskontowane. Logika klasyczna zostaje więc zastąpiona logiką rozmytą. Nie pisałem jeszcze zbyt dokładnie o wykładniku Hursta. Peters pokazał, że na niektórych giełdach nie jest on równy 0,5, często jest wyższy, co świadczy o występowaniu pamięci długoterminowej rynku - faktycznie występują trendy.
OdpowiedzUsuń