środa, 24 listopada 2021

Zniesienie 61,8% hossy na WIGu dotychczas się sprawdzało

Chociaż Fibonacciego należy traktować raczej statystycznie, to niektóre układy robią wrażenie. Kiedyś robiłem już mały test korekt WIG20 i faktycznie średnio wyszło ok. 40% , czyli odpowiadało poziomowi 38,2%. Tym razem sprawdziłem jak to wygląda na długich cyklach. Okazuje się, że Fibo jest całkiem dobrą metodą, choć 38% trzeba zastąpić 62%. Interpretowałbym to w taki sposób, że 38% graczy mierzonych wielkością kapitału nie wierzy w hossę i ocenia negatywnie gospodarczą przyszłość, ewentualnie - z punktu widzenia teorii gier - uważa, że inni nie wierzą. 62% oznaczałoby więc, że podczas bessy taka część kapitału graczy nie chce ryzykować czy ma więcej obaw niż nadziei. Taka interpretacja pozwoliłaby też odróżnić korektę od trendu spadkowego. Oczywiście jest też płytka interpretacja samospełniającej się przepowiedni - duży kapitał wchodzi, bo tak pokazuje poziom Fibo, a reszta to nieuświadomiony tłum, który w strachu sprzedaje. 

Przetestuję krótko WIG, DAX i S&P 500. I tak w Polsce bessa od sierpnia 2007 zniosła niemal dokładnie 62% hossy 2002-2007. Poniżej wykres na danych miesięcznych WIG:



DAX zrobił jeszcze dokładniejsze zniesienie FIbonacciego w tym samym okresie:


Tu uwaga techniczna: powyższe dwie analizy zrobiłem w https://www.biznesradar.pl/ . Okazuje się, że serwis inaczej oblicza zniesienia Fibo w zależności od skali. Automatycznie ustawia skalę logarytmiczną i powyższe jest na podstawie tej skali. Ale po zmianie na liniową poziomy zniesień ustawiają się na innych poziomach i wtedy DAX tak idealnie nie wygląda:


 

Wg mnie to błąd serwisu, bo powinien pokazywać zniesienia w tych samych punktach. Na liniowej skali obliczenia wydają się bardziej poprawne, bo obliczany jest procent od różnicy cenowej, a nie od różnicy logarytmów cen. Aby się upewnić czy mam rację, powtórzyłem to samo na https://stooq.pl/. I rzeczywiście, tam zniesienia ustawiają się na w tych samych punktach niezależnie od skali.

Dalej sprawdzałem w stooq.pl. Jak wygląda sytuacja na S&P 500? Gdybyśmy zrobili analogię do poprzedników, tzn. sprawdzili okres 2002-2009, to nie dostalibyśmy Fibonacciego -  spadki od 2007 zniosły całą hossę:


Cofnijmy się do roku 1995. Mimo że wcześniej trend wzrostowy się nie skończył, to w skali log był liniowy, a od 1995 nastąpiło jego przyspieszenie, a właściwie zwiększenie nachylenia trendu. Tym samym ten moment można uznać za początek nowego cyklu tego indeksu, który trwał do 2002:


Widzimy, że wówczas Fibo okazał się dobrym "amortyzatorem". Spójrzmy na WIG, też w okresie 1995-2002:


Spadki zakończyły się znów w punkcie 62%.  

W przypadku DAX-u sytuacja jest bardziej złożona. Dla tego samego okresu złoty podział nie został spełniony:

 

Z drugiej strony, trudno mówić tu o początku cyklu. DAX bez przerwy rósł wcześniej mniej więcej w tym samym tempie od 1983:




Mimo wszystko metody Fibo 62 nie można traktować jako pewnik, co udowadnia np. kryzys 1929-1933 - S&P 500:  


Zróbmy teraz analizę od 2009 do dziś. 

WIG:


Można powiedzieć, że w 2020 Fibo 62 zamortyzował u nas spadki. 

DAX:


W tym wypadku giełda nie spadła nawet w okolice 60%, prędzej 40%, co wskazywałoby raczej na korektę, a nie zakończenie długoterminowego trendu.

S&P 500:


To samo, co DAX.


Rynki są tak złożone, że taka prosta analiza pojedynczego indeksu nie ma większego sensu, chociaż na jakimś lokalnym poziomie można przewidywać. Kolejny rok to raczej zakończenie lub rozpoczęcie bessy, ale wygląda na to, że tąpnięcie WIGu w 2020 można interpretować w ramach zakończenia lokalnego i rozpoczęcia nowego cyklu, który obecnie trwa 1,5 roku.

czwartek, 11 listopada 2021

Straszenie bieda-emeryturami i trzy sposoby na nie

Zanim pokażę receptę na tzw. bieda-emerytury, przypomnę, że zgodnie z ustawą o rentach i emeryturach zarówno składki na emeryturę jak i same emerytury są waloryzowane o inflację. Składki są dodatkowo waloryzowane o 100% wzrostu realnego PKB, a same emerytury co najmniej o 20% tego wzrostu. Komuś może się nie podobać to 20%, ale trzeba pamiętać, że emeryt ponosi mniejsze koszty niż pracujący (choćby na dojazdy do pracy i w ogóle ma czas wolny). Jeżeli więc dziś emeryci nie umierają z głodu, to twierdzenie, że w przyszłości będą umierać albo przymierać głodem jest po prostu fałszem. Sama waloryzacja o inflację sprawia, że koszty życia nie mogą rosnąć, musi być tak samo jak wcześniej. Biorąc pod uwagę dodatkowy bodziec gospodarczy może być tylko lepiej. 

W takim razie pytanie czy takie oto teksty, jak Nationale-Nederlanden można uznać za poważne: Stopa zastąpienia - dzięki niej zobaczysz swoją biedę Emerytura 

Jeśli uważasz, że obecni emeryci otrzymują niskie świadczenia, to jesteś w błędzie. Ich emerytury są bardzo przyzwoite w porównaniu do tego, ile Ty dostaniesz. Przerażający scenariusz? To będzie Twoja rzeczywistość – otrzymasz jedynie 25-40 proc. swojej ostatniej pensji.

Zaczęło się od trzęsienia ziemi, to napięcie musi rosnąć:

Dokonajmy małego eksperymentu. Zobaczmy, jak zmieniać się będzie wysokość emerytur w przyszłości. Za punkt wyjścia przyjmiemy obecną średnią płacę. Ta będzie oczywiście rosła, ale też będą drożeć towary. Miejmy nadzieję, że zarobki będą rosły szybciej niż inflacja, jednak teraz na potrzeby eksperymentu załóżmy, że jej realna wartość pozostanie bez zmian. Nominalnie będzie dużo wyższa, ale kupimy za nią tyle samo dóbr, co dziś.

Jak przeżyć za 1,5 tys. zł?

Do pokazania, jak będą zmieniać się emerytury, używamy prognozy stopy zastąpienia przygotowanej przez ZUS. Stopa zastąpienia to relacja przeciętnej emerytury do przeciętnej pensji. Obecnie wynosi ona 56,4 proc. Zatem osoba zarabiająca dziś średnią krajową w wysokości 5,2 tys. zł, otrzyma jutro emeryturę w wysokości 2,9 tys. zł.
Jeszcze nie najgorzej, prawda? Załóżmy jednak, że na emeryturę przechodzisz za 10 lat. Wtedy stopa zastąpienia wyniesie 47,1 proc., zatem emerytura będzie w wysokości 2 450 zł.
Emeryci, którzy skończą pracę za 20 lat, będą dostawać 1 950 zł. To już trochę gorzej wygląda. Mniej niż pensja minimalna. Dałbyś radę za tyle przeżyć?

To nie koniec. Za 30 lat emeryci otrzymywać będą 28,7 proc. swoich dotychczasowych zarobków. Gdyby taka stopa zastąpienia była dziś, emerytura byłaby w wysokości… 1,5 tys. zł.


Gdyby tylko ubezpieczyciele pisali takie rzeczy, to uznałbym to za zwykłą reklamę swoich produktów, manipulującą faktami. Jednak w podobnym tonie piszą wszędzie w mediach, więc trzeba na to spojrzeć nieco poważniej. Wydaje mi się, że za ten stan rzeczy w dużym stopniu odpowiadają instytucje. Np. wg Komisji Europejskiej zagrożenie ubóstwem ma miejsce, gdy dochód wynosi poniżej 60% mediany dochodu w danym państwie (Komisja Europejska, Adekwatność i Stabilność Świadczeń Emerytalnych). 

Wydawało mi się, że zagrożenie ubóstwem to jest wtedy, gdy ledwo stać na utrzymanie, bo to chyba powinien być punkt odniesienia. A tu się okazuje, że jak nie stać mnie na 3 telewizory, tylko na 2, a większość stać na 3, to jestem biedakiem. Jeśli już, to powinno się odróżnić ubóstwo względne od absolutnego. Chociaż i tutaj słowo "ubóstwo" mi nie pasuje.

To wróćmy do analizy biedaemerytur. Wysokość emerytury uzyskujemy w postaci sumy zwaloryzowanych (o nominalny wzrost przeciętnych wynagrodzeń) składek podzielonych przez tzw. dalsze trwanie życia (ponad 200 miesięcy). Powiedzmy, że nie ma wzrostu PKB. Np. 

6000 zł [pensja]*19,52% [składka] *12 [m-cy]*30 [lat] / 200 [m-cy] = 2108. 

Jeśli żyjemy dłużej o rok (212 mcy):

6000 *19,52% *12 * 30 / 212 = 1989 zł. 

Jeżeli o 2 lata - 1882 zł. O 5 lat - 1622. 

Pozornie wydaje się, że ubezpieczyciel ma rację i niepotrzebnie się go czepiam. Mało kto zauważa jednak, że waloryzacja jest powiązana z dalszym trwaniem życia. Wyższy PKB podnosi długość życia - nie można tych dwu aspektów traktować jako zmienne niezależne. Zobaczmy do czego to prowadzi:

Więcej zarabiamy -> jakość naszego życia jest wyższa -> żyjemy dłużej

Ale z drugiej strony:

Więcej zarabiamy -> nasze składki są wyższe oraz waloryzowane -> nasza emerytura jest wyższa

Załóżmy, że długość życia rośnie proporcjonalnie do składek. Jeżeli większą składkę podzielimy przez większy okres dalszego życia, to emerytura może pozostać taka sama! Wniosek? W przykładzie ubezpieczyciela błędne jest założenie, że PKB nie rośnie i w ten sposób zaniża on emeryturę z ZUSu. Aby zrównoważyć dłuższe trwanie życia ze wzrostem PKB, to w moim przykładzie, gdy żyjemy dłużej o rok, 6000 (albo składkę) muszę pomnożyć przez 2108 / 1989 = 1,06:  6000 zł * 1,06 *19,52% *12 *30 / 212 = 2108. Emerytura się nie zmieniła.

W rzeczywistości te 6% to zdecydowanie za dużo. Poniżej na podstawie GUSu zrobiłem wykres dalszego trwania życia w latach - średnioważone dla kobiet i mężczyzn (waga dla mężczyzn: 0,42 - wg GUS w 2020 mężczyźni od 60 r. życia stanowili 42% osób od 60 r. ż.) wraz z linią trendu, od 1995 do 2020:


 Źródło: obliczenia własne na podst. GUS. Waga dla mężczyzn: 0,42.


Załamanie trendu w 2020 psuje cały obraz, ale można przypuszczać, że nastąpi powrót. Średnio wychodzi, że długość życia rośnie co roku o ok. 0,14 roku, choć gdyby usunąć ostatni rok, dostalibyśmy 0,156. Teraz wynik jest sensowny: PKB realnie rośnie o 3-5% i przekłada się to na 0,14-0,16 dodatkowego roku dalszego życia - czyli co roku żyjemy dłużej o ok. 2 miesiące . A to znaczy, że w moim przykładzie za wzrost 6% trzeba wstawić 4% (średnia z 3 i 5% wzrostu PKB), a za 212 należy wstawić 202: 

6000 * 1,04 * 19,52% *12 *30 / 202 = 2171. Nasza emerytura wzrosła o 3% (tzn. 2171 / 2108 = 1,03).

Stopa zastąpienia spada

Stopa zastąpienia to przeciętna emerytura podzielona przez średnią płacę w gospodarce. Skoro wiemy, że PKB (wynagrodzenia) mają rosnąć o ok. 4%, a emerytura o 3%, to jasne się staje, dlaczego stopa zastąpienia spada! Dla naszego przykładu

Rok 1 emerytury: stopa zastąpienia = 2108 / 6000 = 35,13%

Rok 2 emerytury: stopa zastąpienia = 2108*1,03 / (6000*1,04) =  2171 / 6240 =  35% 

Rok 3 emerytury: stopa zastąpienia = 2108*1,03^2 / (6000*1,04)^2 =  34,46% 

...

Rok 10: 2751 / 8539,9 = 32%

Rok 20: 3697 / 12641 = 29%

Rok 30: 4968 / 18712 = 26,5%


Widzimy więc, że stopa zastąpienia spada, bo (realne) wynagrodzenia rosną o ok. 1 pkt proc. więcej niż emerytury. Ktoś mógłby zarzucić temu modelowi, że zakłada ciągle wzrost długości trwania dalszego życia, co wcale nie jest takie oczywiste i ostatni rok to udowodnił. Oczywiście to prawda, ale pamiętajmy, że zakładamy tu co roku 2 miesiące dodatkowego życia, co w perspektywie 10 lat daje 1,67 wzrostu trwania życia, 20 lat - ponad 3 lat i 30 lat - 5 lat. Dziś średni wiek życia to 77-78, więc dodanie 5 lat jest jak najbardziej realne biorąc pod uwagę, że we Francji, Szwecji, Hiszpanii i wielu innych krajach jest to 83 (por. tutaj). 

Rozumiemy więc już, że cały wrzask o bieda-emerytury to pic na wodę fotomontaż, który ma tylko na celu naganiać na dodatkowe ubezpieczenia i ofe. Oczywiście media na tym dodatkowo żerują, bo to dla nich chwytliwy temat.

W każdym razie, już wiemy, którego ubezpieczyciela i OFE unikać.


Jak jest w innych krajach?

Szczegółową analizę stopy zastąpienia krajów UE znalazłem w Pension adequacy report 2021. W większości przypadków prognozuje się spadek stopy zastąpienia, KE porównuje 2019 z 2059. Dla kobiet:


Dla mężczyzn:

Źródło: KE, 2021 pension adequacy report, s. 69


Źródło: ibidem, s. 150.

 

Rzeczywiście Polska na tle pozostałych krajów wygląda kiepsko, skoro w 2059 prognozuje się najniższy poziom stopy zastąpienia ze wszystkich krajów UE. Jedynie Estonia i Łotwa mają mieć zbliżony do naszego. Z czego to wynika? Z pewnością ma to związek z niskim wiekiem emerytalnym kobiet. 

Zaniżony wiek emerytalny kobiet

Z niezrozumiałego powodu kobiety mają prawo do emerytury o 5 lat wcześniej od mężczyzn mimo że przeciętnie o 5 lat dłużej żyją. W obecnych czasach jest to całkowicie nieracjonalne. Z tego powodu najwyraźniej ta nieracjonalność przebija się do statystyki. Tę intuicję wspiera porównanie wieku emerytalnego kobiet w krajach Unii. W tym samym raporcie KE znajdziemy podział tego wieku w 2019 oraz prognozowanym w 2059 (z tego samego raportu):


Źródło: ibidem, s. 72.

I co się okazuje: jesteśmy jedynym z tej listy krajem, dla którego szacuje się, że w 2059 wiek emerytalny kobiet pozostanie na poziomie 60 lat. Wszyscy dobrze wiemy, że tak nie będzie. Wszystkie pozostałe kraje mają podwyższony wiek do 65 lub więcej i u nas też tak się stanie. 

Dlaczego KE tylko u nas nie podwyższyła tego wieku? Statystycy, którzy opracowują ten raport, współpracują z władzami danego kraju; to urzędnicy państwowi musieli się uprzeć na te 60 lat wbrew logice. Krótko mówiąc - raport ma podłoże polityczne i nie można go traktować jako całkowicie obiektywne źródło informacji. Oczywiście stopa zastąpienia będzie zbliżona do średniej innych krajów, jeśli tylko nastąpi urealnienie wieku przejścia na emeryturę u kobiet.

Trzy sposoby na "bieda-emerytury"

Czy można zrobić coś, co podniesie stopę zastąpienia, tak aby przyszłym emerytom żyło się nieco lepiej w stosunku do prognoz? Oczywiście mówimy tu o sposobach, które nie obciążą dodatkowo systemu. Jedno rozwiązanie już podałem. Należy wprowadzić równouprawnienie kobiet i mężczyzn poprzez zrównanie ich wieku emerytalnego. U naszych zachodnich sąsiadów istotnie ten wiek jest taki sam (do roboty lewica). De facto kobiety powinny przechodzić nawet później na emeryturę, skoro statystycznie żyją dłużej o ok. 5 lat, ale to już kwestia bardziej dyskusyjna. 

Wg R. Gwiazdowskiego podwyższenie wieku nawet do 67 lat dla obu płci, nie zlikwidowałoby dziury w systemie emerytalnym. O ile pamiętam, Gwiazdowski popierał, przynajmniej początkowo, program 500+, który nie tylko nie poprawił sytuacji demograficznej (a przecież to było głównym celem), ale pogorszył sytuację budżetu państwa. Dlatego ciężko mi Gwiazdowskiego traktować jako autorytet.    

I tu dochodzimy do drugiego sposobu. Ogromna rzesza ludzi, którzy dobrze lub bardzo dobrze zarabiają, traktują 500+ jak... przyszłą emeryturę. Nie wydają tego, bo mają dość pieniędzy. Finansowanie tych osób w obliczu wielu potrzeb w kraju jest skrajnie niemoralne i nieodpowiedzialne. Tak więc te osoby czy dzieci tych osób powinny mieć obniżone emerytury o te kwoty, bo już płacimy składki czyli podatki na nie.  

Tzw. eksperci od tematu widzą często tylko jedną stronę medalu - za małą dzietność, nie zwracając uwagi na przyczyny tego stanu rzeczy. Wiadomo, że główną przyczyną jest to, że ludzie częściej i dłużej poświęcają się karierze zawodowej. Jeżeli to przekłada się na wzrost PKB, to znaczy, że mamy do czynienia z jakby substytucją między populacją a PKB. Szybki tryb życia, konsumpcjonizm i kariera zawodowa mają swoją cenę. Jeżeli populacja młodych i czynnych zawodowo nie rośnie albo nawet spada przy rosnącej gospodarce, a jednocześnie liczba emerytów wzrasta, to należy zmniejszyć udział wydatków finansów publicznych związanych z niektórymi sektorami, gdzie głównym beneficjentem jest młodsza populacja.

A zatem trzecim dodatkowym sposobem jest zmniejszenie udziału finansowania policji, mediów czy kultury (w ujęciu realnym) w PKB. Ponownie, nie znaczy to obniżenie wartości wydatków, tylko przeniesienie części wzrostu gospodarczego z tych sektorów na sektor emerytalny.

niedziela, 7 listopada 2021

Wpis chwilowy - Korwin i bankructwo ZUS-u

 Jeszcze na chwilę temat ZUS-u - jak to ludzie wierzą, że może za chwilę zbankrutować, a "obietnica" wypłaty przyszłych emerytur jest niepewna. Ponieważ niewiedza prowadzi do tworzenia się mitów, które szerzą się jak wirus, ich odkłamywanie powinno stać się obowiązkiem dziennikarzy. Do poczytania artykuł z onetu: ZUS zbankrutuje? OKO.Press: to jedno z największych kłamstw o emeryturach w Polsce. Cytat:

 

Przede wszystkim ZUS nie jest zawieszoną w próżni autonomiczną jednostką działającą dla zysku. Jest częścią państwowego systemu emerytalnego, a to oznacza, że wypłaty zobowiązań emerytalnych są gwarantowane nie tylko przez Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, do którego trafiają nasze składki, ale również przez budżet państwa.

Jeżeli nie wystarcza środków na wypłatę wszystkich należnych świadczeń z bieżących składek, wówczas budżet państwa ma obowiązek dofinansować FUS z pieniędzy pochodzących z podatków w wysokości niezbędnej do wywiązania się FUS ze zobowiązań wobec emerytów.

 (...)

Czy ZUS zbankrutuje?

Tak. I to jeszcze w tym roku. Przynajmniej jeśli wierzyć Fundacji Republikańskiej oraz Związkowi Przedsiębiorców i Pracodawców, którzy w 2013 roku wyrazili przekonanie, że ZUS zbankrutuje w przeciągu 5-8 lat. „Matematyki nie da się oszukać” – z naukową powagą dodawał prezes związku przedsiębiorców Cezary Kaźmierczak. 8 lat od 2013 to właśnie rok 2021, więc możecie zacząć się przygotowywać na to, że upadłość ZUS nastąpi już lada dzień.

 

 Ale najbardziej podoba mi się tekst o Korwinie:

Janusz Korwin-Mikke chwalił się, że on już od lat siedemdziesiątych przewidywał bankructwo ZUS, tymczasem mamy 2021 rok i ZUS – wyraźnie na złość Korwin-Mikkemu – ani myśli upadać.

Z niesprawdzonej prognozy polityk wybrnął więc w ten sposób, że oświadczył, że ZUS nie zbankrutuje, ponieważ… już zbankrutował. Sam ZUS jednak najwyraźniej nie zauważył faktu, że już jest niewypłacalny, ponieważ pomimo deklaracji pana Janusza, wciąż wypłaca kolejne emerytury w należnej wysokości i nie zamierza przestać tego robić w żadnej dającej się przewidzieć przyszłości.

wtorek, 2 listopada 2021

Paradoks "skoku" na OFE

Minęło już 7 lat od tzw. skoku na OFE przez rząd D. Tuska. Mimo upływu czasu nadal panuje chyba powszechne przekonanie, że PO okradło Polaków z ich oszczędności. Powody tego są trzy:

- medialny przekaz (tytuły takie jak: Skok na pieniądze z OFE. Rząd zabiera nam 150 miliardów złotych ; Dwa lata temu dwóch takich zwinęło OFE i po roku powtórka z rozrywki: Trzy lata temu skrojono OFE itp.)

- brak umiejętnej komunikacji z obywatelami

- słaby poziom wiedzy i wykształcenia ekonomicznego społeczeństwa.

Pierwszy punkt wskazuje na pewną manipulację ze strony mediów. Natomiast dwa ostatnie powody można było wyeliminować zatrudniając specjalistę, aby w obrazowych i prostych słowach wyjaśnił ludowi, że ów "skok" to nie tylko zabezpieczenie ich środków przed niepożądaną zmiennością na rynkach finansowych, ale także perfekcyjne zabezpieczenie przed inflacją, a nawet realny zysk wynikający ze wzrostu PKB. Narzędziem do tej operacji stał się ZUS. Przeniesiono więc środki z kosztownych rachunków OFE na osobiste subkonto ZUS-u.

Jaka jest różnica między tym subkontem a OFE? Wyjaśnienie znajdziemy np. na stronie https://www.pzu.pl/dla-ciebie-i-rodziny/inwestycje-i-oszczednosci/emerytura/otwarty-fundusz-emerytalny-ofe, gdzie przeczytamy:

  • ZUS zapisuje wartość wpływających składek na Twoim subkoncie, a otrzymane środki przeznacza na bieżące wypłaty emerytur.
  • ZUS nie inwestuje składek, tylko je waloryzuje.
  • OFE inwestuje przekazane mu składki na rynku kapitałowym (m. in. w akcje polskich spółek).

Co to znaczy, że ZUS waloryzuje nasze środki? Wyjaśnia to art. 25, ustęp 6 Ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych  (Dz. U. z 2021 r. poz. 291, 353 i 794):

6. Wskaźnik waloryzacji składek jest równy wskaźnikowi cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w roku kalendarzowym poprzedzającym termin waloryzacji w stosunku do poprzedniego roku powiększonemu o wzrost realny sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne w roku kalendarzowym poprzedzającym termin waloryzacji w stosunku do roku poprzedniego, z zastrzeżeniem ust. 9. Wskaźnik waloryzacji składek nie może być niższy niż wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w roku kalendarzowym poprzedzającym termin waloryzacji w stosunku do poprzedniego roku.

O ile wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych - CPI, to oczywista sprawa, o tyle nie dla wszystkich jasne będzie znaczenie przypisu składek. Okazuje się, że wyjaśnienie znajduje się w kolejnych punktach ustawy:

7. Wskaźnik wzrostu realnego sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne, o którym mowa w ust. 6, otrzymuje się poprzez podzielenie wskaźnika wzrostu nominalnego sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne w roku kalendarzowym poprzedzającym termin waloryzacji w stosunku do roku poprzedniego przez wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem ustalony dla analogicznego okresu. 

8. Wskaźnik wzrostu nominalnego sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne, o którym mowa w ust. 7, stanowi iloraz sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne w roku kalendarzowym poprzedzającym termin waloryzacji i w roku poprzednim. 

9. Wskaźnik waloryzacji składek za rok 2000 jest równy wskaźnikowi wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za 2000 r. w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia za 1999 r.


I wszystko staje się jasne: ponieważ przeciętne wynagrodzenie odnosi się do całej gospodarki, to suma przypisu składek również odnosi się do sumy składek w gospodarce. A więc w przybliżeniu można powiedzieć, że "wzrost realny sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne" stanowi realny wzrost średniego wynagrodzenia krajowego w stosunku do poprzedniego roku. A te są siłą rzeczy związane są ze wzrostem realnego PKB. Warto dodać, że także art. 89 mówi o wskaźniku waloryzacji, ale nie składek, ale samych emerytur i rent. Tam wprost nawiązuje się do wzrostu przeciętnego wynagrodzenia z roku poprzedniego.

Tabela wskaźników waloryzacji ZUS w kolejnych latach znajduje się tutaj. Za 2020 r. wskaźnik wyniósł 105,41%, za 2019 108,94%, 2018 - 109,20%.

Już sam fakt, że ZUS perfekcyjnie zabezpiecza przed inflacją, daje mu w ostatnich latach przewagę nad wszelkimi formami lokat. Ponieważ stopa procentowa jest kilka razy poniżej naturalnej stopy procentowej, to ZUS okazuje się chronić obywateli przed politycznymi decyzjami NBP i RPP.

Ale wiemy, że to nie wszystko - ZUS powiększa wartości składek o wzrost realnego PKB. To wydaje się nawet przesadą, bowiem wzrost ten wynika m.in. z postępu technicznego, czyli wzrostu wydajności pracy. Są przecież zawody, które nie zwiększają swojej wydajności, jak urzędnicy, nauczyciele czy pracownicy fizyczni. Jako emeryci będą więc uzyskiwać niezasłużoną premię. Można tu oczywiście bronić koncepcji tej nadwyżki, przypominając, że wpłacane składki w OFE uzyskiwałyby podobne lub wyższe wyniki. Tylko zauważmy, że w przypadku OFE stopa zwrotu stanowi premię za ryzyko - ta przekształca się w zysk netto, aby trafić do akcjonariuszy. Natomiast realne nadwyżki zusowskie wynikają ze wzrostu wynagrodzeń, czyli normalnych kosztów i przychodów przedsiębiorstw. Wynagrodzenia i PKB (w ujęciu realnym) rosną natomiast z dwóch źródeł: premii za ryzyko oraz nadwyżek monopolistycznych (oligopolistycznych). Dlatego uzyskiwane zyski z OFE są sprawiedliwe, natomiast realne nadwyżki zusowskie są dla wielu dochodem ponadnormalnym (a jeszcze innych za niskie)

Paradoksem jest, że ci najmniej wykształceni, którzy są święcie przekonani, że zostali okradzeni przez Tuska, najbardziej korzystają z jego reformy. 

P. S. Polecam art.

OFE. Stracimy gdy Morawiecki oddał, a nie Tusk zabrał

napisany przez radcę prawnego. Z tego tekstu jasno wynika, że Kowalski pozostał wierzycielem swoich środków. Zmienił się jedynie dłużnik. Nie było żadnej nacjonalizacji. Kogo to obchodzi, że te pieniądze poszły np. na zasypanie dziury budżetowej? Tak samo Skarb Państwa emituje obligacje i nikt nie ma z tym problemu, bo każdy wierzy, że spłaci zobowiązania. Ostatni bzdurny argument o tym, że te środki to tylko zapis księgowy, a faktyczne pieniądze znikły. Jak bank udziela kredytu, to też mu pieniądze znikły. A już pomijam, że teraz panuje wszędzie pieniądz bezgotówkowy, który też jest tylko zwykłym zapisem księgowym. Żeby udowodnić, że Polacy zostali okradzeni, trzeba by udowodnić, że przelano za mało środków z OFE do ZUS. A o tym chyba propaganda milczy.

poniedziałek, 1 listopada 2021

S&P500 i WIG - prognoza na 2022

Wiele wskazuje na to, że rok 2022 będzie albo zakończeniem hossy albo rozpoczęciem bessy na polskiej i amerykańskiej giełdzie. WIG jest bardzo silnie skorelowany z SP 500, dlatego obie giełdy mogą posłużyć do wzajemnej prognozy. W okresie 01.2000-10.2021 korelacja miesięcznych stóp zwrotu wyniosła 0,65, od 2010 do 2021 0,69, a od 2015 0,7. 

Analiza spektralna: miesięczne stopy zwrotu

- SP 500: od 01.1990 do 10.2021: jest to ponad 30 lat, więc wydawałoby się, że wystarczająco dużo, aby wyłuskać średnią długość cyklu. Niestety cykliczność nie jest widoczna:


Miesięczne stopy zwrotu nie są w ogóle skorelowane. Generalnie wygląda to na rynek efektywny. Na siłę można użyć gęstości spektralnej dla 95 miesięcy, tj. niecałych 8 lat - odpowiada to mniej więcej tzw. cyklowi Juglara. Jest to najwyższy pik na wykresie powyżej, odpowiada 4 stopniom. Filtr Butterwotha (2, 4)

 


Jeśli przyjąć ten model, ostatni cykl zaczął się od połowy 2017, a więc skończy w połowie 2025. Jednak zakładając, że jego połowa to trend rosnący, a druga spadkowy, to właśnie kończy się ta pierwsza połowa. Oczywiście jest to tylko uśredniony szacunek, bo wszystko może się trochę przesunąć. W dodatku należy pamiętać o słabej mocy tej cykliczności. 

- WIG: 01.2000-10.2021: polska giełda okazuje się dużo mniej efektywna, bo powstaje bardzo widoczna 4-letnia cykliczność (tzw. cykl Kitchina):


Najwyższy pik odpowiada 43,5 miesiącom, tj. 3,5-4 latom. Drugi najwyższy pik to cykl półroczny. Zajmiemy się tym pierwszym, najbardziej istotnym. Oparty na nim filtr Butterwortha (2, 8) wskazuje co następuje:


 
 Ostatni cykl zaczął się od połowy 2019, czyli powinien trwać do połowy 2023. Jednak, ponownie, dzielimy go na pół, na trend rosnący i spadkowy. Stąd dostajemy dokładnie ten sam punkt zakończenia hossy co dla S&P 500. Teoretycznie jesteśmy w okolicach szczytu hossy. 

Gdyby ten szczyt oprzeć jedynie na cyklu S&P 500, można by nieco przymknąć oko z uwagi na słabą 8-letnią cykliczność giełdy amerykańskiej, ale ów sygnał został wzmocniony przez WIG, stąd należy bardziej poważnie przygotować się bessę. Fundamentalnie także wskazówki są negatywne: P/E dla SP 500 równa się obecnie 29, a P/BV prawie 5, czyli niezły kosmos - ostatnio tak wysoką wartość notował w 2000 r. przed bessą.

W Polsce fundamentalnie także występuje kilka negatywnych zjawisk - bardzo wysoka inflacja, którą zresztą zapowiadałem  oraz kolejny wzrost płacy minimalnej od 2022, który może się okazać nie do wytrzymania dla wielu przedsiębiorców.

No i oczywiście zarówno w USA jak i Polsce szykują się w przyszłym roku podwyżki stóp procentowych.