Paradoksem jest, że kryzysy gospodarcze, których przyczyną są praktycznie zawsze rządy populistów, są wykorzystywane do zdobycia popularności, a może i władzy przez innych populistów. Przykładowo, po kryzysie 2007-2009 neoliberalizm stał się określeniem negatywnym. Środowiska lewicowe wpajały błędne twierdzenie, że za kryzys odpowiedzialny jest wolny rynek. Wiadomo, że było na odwrót - to rząd USA zastąpił banki w udzielaniu kredytów. Agencja Fannie Mae dostawała gwarancje jej utrzymywania, a w zamian miała za zadanie dosłownie kupować kredyty hipoteczne od banków. Żeby je kupić... emitowała obligacje (tzw. MBS-y, ang. Mortgage Backed Securities), które normalnie sprzedawała na rynku. Po co? Bo wtedy banki nie musiały się przejmować, czy klient będzie spłacał kredyt, czy nie, bo i tak za chwilę sprzedawał ów kredyt - a zatem udzielał go wszystkim jak leci. Wprawdzie Fannie Mae istniała od dawna (co ciekawe powstała jako część New Deal-u, czyli konsekwencja kryzysu 1929-1932), ale w 1999 r. poluzowano kryteria, wg których oceniano kupowane kredyty. W dodatku w 2004 r. wybuchł skandal księgowy, polegający na ukrywaniu przez wiele lat strat przez tę agencję [1, 2]. A jak dodamy do tego fakt, że w latach 2003-2006 FED zaniżał stopę procentową o prawie 2 pkt proc. (por. dane w Czy FED powinien podnieść stopy?), to otrzymamy gotową receptę na bańkę, która musi pęknąć.
Ale i tak słyszymy od różnej maści komentatorów, że nikt nie przewidywał kryzysu, że to było nieprzewidywalne itp. Nieprzewidywalny może był moment zapaści, ale i to może okazać się nie do końca prawdą.
Funke et al. [3] zbudowali model, który wskazuje, że rządy populistów sukcesywnie pogarszają wzrost gospodarczy, tak że po 15 latach PKB staje się niższy o 10% niż gdyby rządzili nie-populiści. W ich definicji lider grupy jest populistą, jeżeli dzieli społeczeństwo na dwie sztuczne grupy - "lud" oraz "elity" - a następnie twierdzi, że jest jedynym przedstawicielem prawdziwego ludu. Populiści umieszczają rzekomą walkę ludu ("my") przeciwko elitom ("oni") w centrum swojej kampanii politycznej i stylu rządzenia. Mówiąc dokładniej, populiści zazwyczaj przedstawiają "lud" jako cierpiącą, z natury dobrą, cnotliwą, autentyczną, zwyczajną i powszechną większość, a jej wolę ucieleśnia populistyczny przywódca. W przeciwieństwie do tego, "elita" jest z natury skorumpowaną, wyrachowaną, gromadzącą władzę mniejszością, negatywnie definiowaną jako wszyscy ci, którzy nie są "ludem".
Problem z jakim mamy tu do czynienia wymaga rozdzielenia populizmu prawicowego od lewicowego. Populizm lewicowy jest głównie ekonomiczny. Lewicowi populiści atakują finansowe, kapitalistyczne i oligarchiczne elity, które rzekomo plądrują kraj oraz domagają się polityki interwencji państwa. Populizm prawicowy jest głównie kulturowy. Prawicowi populiści atakują obcokrajowców oraz mniejszości etniczne i religijne, które mają zagrażać tożsamości narodowej i kulturze narodowej. Nacjonalizm przekłada się jednak na aspekt ekonomiczny poprzez większy izolacjonizm (protekcjonizm) i mniejsze inwestycje zagraniczne.
Badacze zebrali dane dla wszystkich krajów OECD dla lat 1900-2020: spośród 1482 liderów z ponad 60 krajów. zidentyfikowano 51 populistycznych liderów. Udział populistów gwałtownie wzrósł od 2000 r:
Poniższe dwie grafiki przedstawiają wyniki pierwszego modelu. Pierwsza ogólna dynamika trendu PKB w trakcie rządów populistów w porównaniu ze scenariuszem kontrfaktycznym:
Druga na skumulowanych zmianach procentowych realnego PKB w podziale na lewicowy i prawicowy populizm:
Po 15 latach rządy populistów przynoszą ponad 10 pktów proc. straty dla gospodarki.
W drugim modelu dodatkowo sprawdzono, jak PKB zachowywał się przed dojściem do władzy populistów. W sumie uzyskano okno +/-15 lat, w którym środek (punkt zero) wyznaczał moment dojścia do władzy. Wyniki z podziałem na lewicowy i prawicowy populizm zostały przedstawiono poniżej:
Panel A porównuje scenariusze trendu PKB: zakreskowana linia oznacza potencjalny trend bez populistów, a linia ciągła faktyczny trend. Panel B pokazuje to samo, ale na zmianach PKB: poziom zero to sytuacja kontrolna, bez populistów, a wykres liniowy wskazuje lukę utraconych dochodów w procentach.
Wiadomo, że PKB nie obejmuje całego dobrobytu społeczeństwa. Przykładowo mniejsze nierówności dochodowe oznaczają, że PKB (per capita) jest bardziej równomiernie rozłożony między grupami społecznymi, co zwiększa poziom bezpieczeństwa w kraju. Badacze sprawdzili więc jak zachowywałby się wskaźnik Giniego w ich modelu dla populistów i bez nich:
Z definicji populiści odwołują się do nierówności społecznych: prawicowi do kulturowych, lewicowi do dochodowych. Jeśli chodzi o prawicowych, to sytuacja się trochę komplikuje, ponieważ w gruncie rzeczy większa spójność kulturowa jest korzystna dla biedniejszych krajów (zob. Polityka multi-kulti nie dla Polski), więc mogą mieć oni w tym sensie rację. Ale lewicowi, czy może raczej socjalistyczni (patrz PIS), którzy grzmią o "sprawiedliwości społecznej", wcale do niej nie doprowadzają, bo, jak widać na obrazku, wskaźnik nierówności pozostaje na tym samym poziomie i dopiero po 15 latach spada ledwo o 0,5 punktu.
Prawicowy populizm będzie jednak nakładał cła, osłabiał wymianę handlową i stosował większy protekcjonizm. Rzeczywiście poniższe 3 wykresy na to wskazują:
Kolejnym istotnym czynnikiem nieuwzględnionym przez PKB, jest inflacja. Niska i stabilna inflacja jest wartością samą w sobie. Okazuje się, że rządy populistów sprzyjają wyższej i niestabilnej inflacji:
Wśród prawicowych populistów znaleźli się m.in. Mussolini, Hitler, Erdogan, Bolsonaro, Kaczyński i Trump. Wśród lewicowych z kolei m.in. Gandhi, Fico, Chavez i Maduro.
W artykule można przeczytać krótki opis PISu i uzasadnienie dla przyporządkowania jego lidera do prawicowych populistów. Autorzy pominęli jednak niuanse, takie jak populistyczna polityka socjalna kosztem nowych podatków, która także uzasadniałaby częściowo lewicowy populizm. W tym sensie powiedziałbym, że PIS jest partią skrajnie populistyczną. I chyba opozycja nie potrafiłaby sama sobie z nią poradzić. Bardzo wątpię, żeby KO wygrała, gdyby nie nieudolne zarządzanie kryzysem pandemicznym, fatalna polityka NBP oraz niezliczone afery podczas rządów PIS.Jeżeli zatem PO kontynuuje populizm PISu w warstwie gospodarczej, to można stawiać tezę, że kolejne lata zakończą się dekoniunkturą. Oczywiście tytułowe pytanie jest trochę prowokacyjne, bo nawet nie jestem pewny, czy obecna ekipa spełnia definicję populistów z tej pracy. Wiadomo też, że ogromna liczba czynników wpływa na wzrost gospodarczy.
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Fannie_Mae ;
[2] https://en.wikipedia.org/wiki/Fannie_Mae ;
[3] Funke, M., Schularick, M., & Trebesch, C. (2022). Populist Leaders and the Economy. hal-03881225.
A jakie obecnie kraje spełniają twoje kryteria inwestycyjne(Etf)?
OdpowiedzUsuńAnalizę ETF-ów dopiero zacząłem. Punktem wyjścia zawsze jest USA, tj. SP500 (ETF z nazwą SPX), a potem Niemcy (DAX). W ich przypadku dużym atutem jest, że można kupić je w PLN. Teraz jest dobry okres, kiedy można na spokojnie robić analizy zamiast samego inwestowania.
UsuńA czy kryzys u nas za rok lub 2 lata i przepołowienie indeksów akcji GPW?
OdpowiedzUsuńRządy PIS przyniosły wg tego modelu ok. 10% strat dla gospodarki. Zakładając, że PO jest w 70% tak samo populistyczne jak PIS, to można założyć, że po takim samym czasie wzrost PKB będzie niższy o 7%, niż gdyby mógł wynieść. Po 4 latach byłoby to ok. 3,5%. Wobec tego gospodarka nie będzie się rozwijać w tempie 4% rocznie, ale 4 - 3,5 / 4 = 3,1% średniorocznie. Kryzys to może i nie jest, ale przyciąganie inwestorów też nie.
UsuńWłączając w to cykliczność, to czy i kiedy zobaczymy dołki GPW z 2022 roku ?
UsuńNo, chyba w 2025, ale wróżką nie jestem.
Usuń