piątek, 18 listopada 2016

Większa płaca minimalna prowadzi do bezrobocia albo inflacji

W poprzednich dwóch artykułach wskazywałem na empiryczne dowody, że płaca minimalna (PM) nie stanowi żadnego rozwiązania problemu biedy. Po pierwsze zostało w wielu opracowaniach wykazane, że bezpośredni wpływ PM na poziom biedy najmniej zarabiających jest statystycznie zerowy. Po drugie podałem pracę dotyczącą polskiego rynku pracy, w której dowodzi się, że z rocznym opóźnieniem występuje dodatnia korelacja między wzrostem PM a liczbą młodych bezrobotnych oraz że przy wysokim stosunku PM do średniej krajowej (powyżej 40%) wpływ wzrostu płacy minimalnej jest szkodliwy dla polskiej gospodarki. W swojej książce Balcerowicz "Trzeba się bić z PIS o Polskę" stwierdził stanowczo, że dla niego PM jest przestępstwem, bo ogranicza zatrudnianie młodocianych. Jakby to nie nazwać, PM wyrządza więcej szkód niż pożytku. Politycy chcieliby zmusić przedsiębiorców do tego, aby swoim własnym kosztem płacili więcej pracownikom. Jednak ten sposób byłby możliwy tylko w systemie totalitarnym. Społeczeństwa nie godzą się na taki system, ale - ponieważ jednocześnie nie godzą się na pełną gospodarkę rynkową - wybierają coś po środku, czyli tzw. "społeczną gospodarkę rynkową", z którą mamy do czynienia. W związku z tym efekt jest taki, że pracodawcy poszukują sposobów na ograniczenie lub przeniesienie dodatkowych kosztów. Ograniczenie kosztów na pewno nie jest łatwe w praktyce. Pracodawca nie będzie sam się ograniczał tylko dlatego, że jacyś socjalistyczno-populistyczni politycy dobrali się do władzy i mówią mu teraz, ile musi płacić pracownikowi. Dlatego ciężar zrzuci na ludzi: będzie zatrudniał mniej ludzi, ale za to będzie wyciskał z nich wszystkie soki. A że nie wszyscy dają radę, będzie zatrudniał tylko tych, którzy radę dają (czytaj: dają się wykorzystywać). Wyniki badań Neumarka i Waschera [1] potwierdzają hipotezę zastępowania słabo-produktywnych na wysoko-produktywnych pracowników w USA. Autorzy ci tworzą nawet model logit zawierający związki pomiędzy PM, bezrobociem oraz uczeniem się w szkołach. Wykrywają, że wzrost popytu na bardziej produktywnych nastolatków wywołuje taki efekt, że ci nastolatkowie opuszczają szkołę, aby iść do pracy. Następstwem tego jest to, że mniej produktywni nastolatkowie, którzy także opuścili szkołę, nie mają ani pracy, ani szkoły. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to nawet dobrze, bo gospodarka powinna się zachowywać zgodnie z teorią Darwina. Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że to nawet pozytywne, że jakiś kraj prowadzi wojnę z innym krajem, bo tylko najsilniejsze kraje powinny przetrwać. A jeśli ktoś uważa ten przykład za zbyt skrajny, to weźmy coś podobnego do podatku: to nawet dobrze, że z każdej strony ktoś ludzi okrada, bo tylko najsilniejsi powinni przetrwać. Łatwo zauważyć, że takie rozumowanie prowadzi do patologii. Kłopot polega na tym, że już bez ograniczeń PM przedsiębiorcy będą wybierać tych produktywnych, więc efekt PM tylko sztucznie zwiększa taką presję. Stąd firmy zaczynają wyciskać pracowników jak cytryny. Potem, oczywiście, ludzie (być może ogłupieni przez demagogię i populizm polityków), którzy sami są zwolennikami PM, narzekają na podłość czy chciwość kapitalistów. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z krótkowzrocznością lub hipokryzją socjalistów.

Są jednak granice ludzkie i kosztów nie zawsze da się w ten sposób ograniczać, szczególnie gdy następuje, tak jak u nas, co rok podnoszenie PM. Pracodawcy są więc zmuszeni do przeniesienia kosztów na konsumentów, czyli zaczynają podnosić ceny produktów. Nie trzeba być mistrzem w teorii gier, by stwierdzić, że skoro przedsiębiorca wie, że inni przedsiębiorcy są w tej samej sytuacji co on, będą postępować w ten sam sposób, a więc nie staną się bardziej konkurencyjni dla konsumenta, co kształtuje ogólny konsensus, że trzeba podnosić ceny dóbr i usług. W ten sposób rodzi się inflacja. Jest wiele publikacji potwierdzających tę tezę. Aaronson przeprowadził badania na restauracjach w USA i Kanadzie dla okresu 1978-1995 i doszedł do wniosku, że wzrost płacy minimalnej rzeczywiście skutkuje wzrostem ceny za posiłek w restauracjach (w tym fast-foody). Parametry regresji jego modelu zamieściłem poniżej w tabelach.
Dla USA:




 Dla Kanady:


Najważniejsza jest kolumna oznaczona (3), która uwzględnia pełen okres 1978-1995, inflację krajową, bezrobocie, różnice międzyczasowe i regionalne pomiędzy miastami (wiadomo, że zanim zostaną wprowadzone nowe przepisy, musi minąć pewien czas). Autor sprawdził jak się zachowuje inflacja przed i po wdrożeniu nowej PM, dla różnych okresów. W przypadku USA najsilniejszy efekt występuje w oknie 2 miesiące przed i 2 miesiące po tym wydarzeniu, tj. dla okresu (t-2, t+2), gdzie t to miesiąc wprowadzenia nowej PM. Wtedy średnio biorąc wzrost płacy minimalnej o 1% prowadzi do wzrostu inflacji o 0,056%. W przypadku Kanady jest to odpowiednio okno (t-3, t+3) ze średnią elastycznością 0,08%. Gdyby PM urosła o 10%, ceny posiłków za domem wzrosłyby średnio o 0,8% (precyzyjnie byłoby to 0,803% bo model powstaje z logarytmu, więc delogarytmizacja oznacza exp(0,08) = 1,0803).

Pytanie jak wpływałby wzrost PM na całkowitą inflację, a nie tylko tych dóbr, których koszty silnie zależą od PM. Lemos [3] testowała efekt inflacyjny w obliczu wzrostu PM dla Brazylii z lat 1982-2000. Autorka doszła do wniosku, że wzrost PM o 10% powoduje 0,02% wzrostu cen w pierwszym miesiącu nowej stawki, a po dwóch miesiącach o 0,12%. Sumując efekt dostaniemy exp(ln(1,02*1,12)) = 0,1424% wzrostu inflacji w pierwszych 3 miesiącach nowej PM.

Struktura rynków pracy często różni się między krajami, np. w USA stawki PM różnią się w zależności od stanu, natomiast w większości krajów ustanowiona jest tylko jedna uniwersalna stawka. W droższych miastach wzrost PM będzie miał naturalnie słabszy wpływ na ceny. Drugą kwestią są efekty sezonowości (w cenach), które nie zawsze występują w tych samych miesiącach. Są to problemy, które powodują, że model liniowy może nie odzwierciedlać w sposób prawidłowy wpływu zmiany PM na ceny. Dotyczy to np. Francji, dlatego np. Fougere, Gautier i Le Bihan [4] tworzą model nieliniowy, który ma za zadanie poradzić sobie z tymi przeszkodami dla tego kraju z lat 1994-2003. Wnioski z tego modelu są zamieszczone w poniższej tabeli.


Najważniejsza wydaje się tu kolumna oznaczona (1), (2) i (5). W (1) są podane różne poziomy wzrostu PM. W (2) przedstawione są odpowiednie nieliniowe skumulowane po 57 miesiącach skutki (elastyczności) wzrostu PM na ceny dóbr odpowiednio tradycyjnych restauracji i fast-foodów. Kolumna (5) przedstawia długość okresu w miesiącach w jakim utrzymywało się 90% skumulowanego efektu. Średnio 1% wzrostu PM powodował 0,1% skumulowanego wzrostu inflacji po 57 miesiącach. Natomiast 5% wzrostu PM, powodował ok. 0,53% wzrostu cen po tym samym okresie.

Oczywiste jest, że wzrost PM nie prowadzi do identycznego wzrostu inflacji, chociażby z tego powodu, że PM dotyczy tylko pewnego procentu społeczeństwa, podczas gdy inflacja dotyczy wszystkich. Stąd jeżeli PM podnoszona jest o 5%, to nawet te 0,5% większej inflacji po paru latach nie może budzić jakiegoś niepokoju, co więcej po kilku latach psychologia wszystko rozmywa. Dlatego warto spojrzeć na sprawę zmian inflacji w kontekście przed i po wprowadzeniu PM.

Wadsworth [5] testuje nadwyżkową inflację w Wielkiej Brytanii, która wprowadziła PM w kwietniu 1999 r. Poniższa tabela zawiera niektóre parametry wyników, dla okresu od 1997 do 2003.



RPI to retail price index, odpowiednik CPI (consumer price index) lub PPI (producer price index). Wszystkie te idenksy są wskaźnikami stopy inflacji.
NMW to National Minimum Wage.

W wierszu 'Min. wage' i kolumnie 'All NMW goods' mamy wskazaną nadwyżkową roczną inflację w stosunku do ogólnego RPI. W całym okresie roczna inflacja dla dóbr, dla których wprowadzenie PM miało znaczenie (chodzi tu 10 pierwszych sektorów o najwyższym udziale kosztów w PM), była wyższa o 1,12 pkt proc. niż ogólne RPI. W wierszu 'Min. wage x April 1999+' i kolumnie 'All NMW goods' mamy wskazaną nadwyżkową roczną inflację po wprowadzeniu PM w danym okresie, czyli to samo co wcześniej, ale od kwietnia 1999 do końca 2003. W tym przypadku średnioroczna inflacja dla sektorów PM była wyższa o 0,71 pkt proc. w porównaniu do ogólnego RPI. Różnica 1,12 i 0,71 może świadczyć o tym, że przedsiębiorcy dostosowywali ceny do PM jeszcze zanim ta się pojawiła.
Na innej jeszcze tabeli autor porównał inflację z sektorów PM do inflacji z sektorów niezwiązanych z PM i dla okresu po wprowadzeniu PM uzyskał 0,85 pkt proc. rocznej nadwyżki inflacji w sektorach PM.

Podsumowując badania wpływu płacy minimalnej na ceny, powiemy, że już samo wprowadzenie PM zwiększa inflację o ok. 1 pkt proc. (czyli np. z 2% do 3%), natomiast wzrost PM o 10% implikuje wzrost inflacji w restauracjach o ok. 1%. W kontekście giełdy warto też przypomnieć, że empirycznie stwierdzono, że inflacja jest ujemnie skorelowana ze stopami zwrotu z akcji, zob. Czy inflacja jest dobra dla akcji?.

Podsumowując zaś cały artykuł, powiemy, że jego tytuł mógłby się nazywać "Płaca minimalna jako wyciskarka potu i portfeli".


Literatura:
[1] D. Neumark, W. Wascher, Minimum Wage Effects on Employment and School Enrollment, Apr. 1995;
[2] D. Aaronson, Price Pass-through and the Minimum Wage, Feb. 2001
[3] S. Lemos, Empirical Equations to Estimate the Effect of the Minimum Wage on Prices, Iniversity of Leicester, Aug 2004
[4] D. Fougère, E. Gautier, H. Le Bihan, Restaurant Prices and the Minimum Wage, Oct 2010
[5] J. Wadsworth, Did the National Minimum Wage Affect UK Prices?, Mar 2010.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Komentarz do meta-analizy pt. "Why Does the Minimum Wage Have No Discernible Effect on Employment?"

Ten post jest odpowiedzią na komentarz pod poprzednim artykułem:

"Jedną pozycję za płacą minimalną? W stanach mają więcej. Tutaj np. jest omówienie kilku meta badań i nie widać jednoznacznego wpływu na bezrobocie. http://cepr.net/documents/publications/min-wage-2013-02.pdf"
 
Podana przeze mnie literatura odnosi się do wpływu wzrostu minimalnej płacy - w pierwszej części na biedę, czyli bezpośrednie dochody, a w części drugiej - na bezrobocie, czyli pośredni wpływ na biedę. Zalinkowana pozycja Schmitta [1] ( http://cepr.net/documents/publications/min-wage-2013-02.pdf ) odnosi się tylko do części drugiej. Schmitt podaje nawet sam jedno z rozwiązań konfliktu: na skutek wzrostu kosztów płacowych pracodawcy mogą ciąć godziny pracy czy zamrozić dodatkowe świadczenia, a więc liczba pracujących nie spadłaby. Nie widać tu żadnej sprzeczności.

Analizę Schmitta można jednak porównać z pracą Dańskiej-Borsiak. Otóż autorka testowała przyczynowość (test Grangera), tj. efekt zmian minimum pensji na bezrobocie z rocznym opóźnieniem. Nie chodzi tu więc o korelację w tym samym okresie (w meta-analizie Schmitta nie pada nawet słowo Granger). Różnica w opóźnieniu czasowym jest na pewno jedną z przyczyn różnic przeciwstawnych konkluzji.
Jest też wiele innych szczegółów, które należy rozróżnić. Cytując Dańską-Borsiak na temat badań zagranicznych:

"Meer i West [2013] stwierdzili, że zwiększanie płacy minimalnej przyczynia się do zmniejszenia zagregowanego wzrostu zatrudnienia, przy czym zjawisko to nie jest obserwowalne, jeśli analizowany jest poziom zatrudnienia, ale zauważalne, kiedy modeluje się przyrost tej zmiennej. Wynika to z faktu, że zatrudnienie dostosowuje się z opóźnieniem do zwiększonego poziomu płacy minimalnej. Dube [2013] również zauważył negatywną zależność między płacą minimalną a zagregowanym wzrostem zatrudnienia. Jednak dokładniejsza analiza, na poziomie działów, pokazała, że ta zależność jest silnie dostrzegalna w przetwórstwie przemysłowym, która to gałąź zatrudnia stosunkowo niewielką liczbę najniżej opłacanych pracowników a nieistotna w usługach hotelarskich i gastronomicznych, czyli działach zatrudniających łącznie ok. 2/3 takich pracowników. Takie niezgodne z danymi wyniki estymacji świadczą, zdaniem autora, o braku zależności przyczynowej między płacą minimalną a zatrudnieniem ogółem. Błędy te są wynikiem nieuwzględnienia różnic pomiędzy regionami z wysoką i niską wartością płacy minimalnej i momentów jej wzrostu."

Powyższy cytat w dużej mierze wyjaśnia pozorną sprzeczność niektórych badań.
Meta-analiza wydaje się bardzo złym pomysłem w sytuacji, gdy każde badanie używa innej metodologii i mierzy tak naprawdę coś innego (mimo że pozornie to samo). Pogłębioną problematyczność meta-badań opisuje wikipedia:
https://en.wikipedia.org/wiki/Meta-analysis#Problems

W tak skomplikowanej dziedzinie jak ekonomia, metodologia i porównywanie rezultatów musi być wyjątkowo ostrożne. Nie dziwi mnie więc zupełnie, że gdy wszystkie badania zbierzemy do kupy, to skumulowany  efekt wyjdzie na zero.

Dodatkowe kwestie w pracy Dańskiej-Borsiak na temat współczynnika Kaitza (Wsp. Kaitza to stosunek płacy minimalnej do przeciętnej.):
- "Nie stwierdzono zależności przyczynowej między płacą minimalną a liczbą pracujących ogółem ani między płacą minimalną a przyrostem liczby pracujących. Zależność taka nie występuje również między współczynnikiem Kaitza a poziomem i przyrostem liczby pracujących."
- "Obie zmienne: płaca minimalna i współczynnik Kaitza są zaś przyczynami w sensie Grangera dla liczby pracujących w wieku 15-29 lat."
- Chociaż Dańska-Borsiak stwierdza występowanie ujemnej zależności między minimum płacy a liczbą pracujących niezależnie od wsp. Kaitza, to jednak autorka skupia się na niebezpiecznych skutkach dopiero po przekroczeniu 40% wsp. Kaitza. Meta-badania Schmitta tego nie uwzględniają. Może trzeba sprawdzić jak kształtuje się zależność po przekroczeniu pewnego progu? W końcu, jak sądzę, łatwo dowieść, że nie występuje żadna zależność, jeśli wsp. Kaitza byłby na poziomie np. 10%.

I na koniec - Schmitt w dużej mierze skupia się na badaniach Kruegera i Carda. O ich wynikach można dużo dyskutować (zob. wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/Minimum_wage#Card_and_Krueger), ale zwrócę tylko uwagę, że ich badania dotyczyły jedynie sieci fast-foodów. Po pierwsze godziny pracy są tam bardziej elastyczne. Po drugie rynek fast-foodów jest monopsonistyczny, czyli po prostu jest monopolem na rynku pracodawców. Oznacza to, że ma siłę kreowania płacy poniżej płacy, którą wykreowałby rynek konkurencyjny. W tym więc przypadku minimalna płaca może być poprawnym narzędziem walki z monopolizacją. Tak więc przykład takich monopsonistycznych rynków pracy jest po prostu nieodpowiedni, dlatego że problem płacy minimalnej dotyczy całego rynku pracy. Gdyby płaca minimalna dotyczyła tylko monopsonów, to byłaby zupełnie inna dyskusja. Gdyby rzeczywiście dowiedziono realne sterowanie płacami przez takie firmy, to wtedy ekonomiści nie spieraliby się raczej ze sobą, a co najwyżej etycy.


Literatura:
[1] J. Schmitt, Why Does the Minimum Wage Have No Discernible Effect on Employment?, Feb. 2013, link: http://cepr.net/publications/reports/why-does-the-minimum-wage-have-no-discernible-effect-on-employment
[2] B. Dańska-Borsiak, Płaca Minimalna A Liczba Młodych Pracujących. Związki Przyczynowe I Prognozy Wariantowe, Uniwersytet Łódzki, 2014, link: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-4feddeec-395b-4ec8-9f3b-aada3ae4e2fd