niedziela, 22 stycznia 2023

Wejście do strefy euro nieopłacalne?

Ilu ekonomistów w Polsce popiera wejście do strefy euro? Pewne jest, że większość. Ostatnio Rzeczpospolita przeprowadziła panel dyskusyjny, w którym niemal dwie trzecie z 34 specjalistów uważało, że przyjęcie wspólnej waluty przyspieszy tempo wzrostu gospodarczego, a prawie trzy czwarte było zdania, że „autonomia w polityce pieniężnej i własna waluta odgrywają coraz mniejszą rolę w stabilizowaniu polskiej gospodarki”. Co więcej, aż trzy czwarte wyraziło pogląd, że "wobec postępującego rozszerzania strefy euro pozostawanie poza nią będzie dla Polski coraz bardziej niekorzystne". [link]. 

Można więc przypuszczać, że ok. 75% środowiska domaga się wejścia do strefy euro, a stąd mamy do czynienia z dużym naciskiem na polityków w tej sprawie. Pytanie tylko czy rzeczywiście wynika to z wiary we wspólną walutę czy może lobby przedsiębiorców, którzy mają w tym osobisty interes. W końcu jedna waluta oznacza koniec z kosztami transakcyjnymi oraz ryzykiem walutowym. 

Przypomnieć jednak warto, że mimo szalejącej inflacji Polska razem z Turcją mają najniższe ceny towarów i usług w UE i oba kraje nie są w strefie euro (zob. Jak szybko porównać ceny w Polsce z innymi krajami?). O tym ekonomiści i przedsiębiorcy nie wspomną, Z Rzeczpospolitej też się tego pewnie nie dowiemy. Ekonomiści będą nas zapewniać, że inflacja nie wzrośnie, chociaż fakty wskazują, że krótkoterminowy wzrost inflacji wystąpi. Np. Rõõm i Urke oszacowali, że samo wejście do strefy euro Estonii podniosło jej ceny o 0,55 pkt proc. w 2 połowie 2010 r. [1]. W dłuższym okresie (przed i po wejściu do strefy) dodatkowa inflacja wyniosła jednak tylko 0,35 pp [1]. 

Najbardziej obiektywnym do oszacowania czynnikiem, który ma jednoznacznie pozytywny wpływ na gospodarkę po wejściu do strefy euro byłby brak kosztów wymiany waluty oraz kosztów zabezpieczenia się przed ryzykiem kursowym. Wg informacji jakie znalazłem sumaryczny udział tych kosztów w obrotach przedsiębiorstw wynosił w 2007 r. ok. 0,34% [2]. Można więc szacować, że cały dodatni wpływ eurowaluty zostanie skasowany przez taki sam wzrost inflacji.

Ekonomiści nas przekonują, że euro przyspieszy wzrost gospodarczy. Ale czy są na to empiryczne dowody? W 2019 r. J. Heller i R. Warzala [3] zbadali wpływ wejścia do strefy euro Estonii, Litwy, Łotwy, Słowacji i Słowenii w porównaniu z Polską. Ta ostatnia została potraktowana jako grupa kontrolna. Np. autorzy pokazują taką oto tabelkę:


Zwracają uwagę, że Polska zachowała wzrost gospodarczy w czasie kryzysu finansowego 2008-2009, a po nim, gdy ceny wolno rosły lub nawet nastąpiła deflacja, Polska udowodniła, że do stabilności cen nie jest potrzebne euro. Również w stosunku do samego wzrostu gosp. inne kraje nie wyróżniają się pozytywnie.

Na podstawie tej tabelki zrobiłem analogiczną z dodatkowymi danymi za lata 2018-2021. Dokładniej, zrobiłem dwie tabelki: pierwsza ze statystykami OECD (PKB per capita PPP w dolarach - miara opisana w tym wpisie) oraz druga z Eurostat (realny PKB per capita).

(1) Wzrost nominalnego PKB PPP per capita z OECD (górna część) oraz różnice między danym krajem a Polską: 


Zielony kolor oznacza, że w tym roku kraj znalazł się już w strefie euro.

Górna część przedstawia nominalny wzrost gospodarczy, a dolna pokazuje o ile punktów procentowych różnił się on w danym kraju od Polski - od momentu wejścia do strefy euro. Dolna część jest najważniejsza i z niej można wyliczyć średnią różnicę. Wyniosła w sumie -0,8 pkt proc. Czyli nasi sąsiedzi po przyjęciu euro mieli średniorocznie niższy nominalny wzrost od nas o prawie 1 pkt proc. 

Dwa kraje - Estonia i Litwa - miały większy wzrost. Czy to znaczy, że euro zadziałało na ich korzyść? Niekoniecznie. Aby się o tym przekonać, policzymy wzrost skorygowany o inflację.

(2) Wzrost realnego PKB per capita z Eurostat (górna część) oraz różnice między danym krajem a Polską:


Całkowita średnia wyszła niemal identyczna: kraje sąsiednie miały gorszy wzrost PKB o 0,9 pkt proc. Tym razem jednak jedynie Estonia miała niezauważalnie lepszy wynik od Polski, a reszta gorszy.

Podsumujmy obie tabelki. W dolarach nominalnie Polska radziła sobie lepiej od krajów, które przyjęły euro za wyjątkiem Estonii (1 pp) i Litwy (0,4 pp). Ale po uwzględnieniu inflacji nadal Polska radziła sobie lepiej, a dodatkowo zniknął cały dodatni efekt dla wspomnianych krajów.

Ta analiza pokazuje też, żeby nie mylić PKB PPP z realnym PKB. Pierwszy powinien służyć do porównań poziomów dochodów między krajami, a drugi do porównań zmian dochodów między krajami.


No dobrze, ale skoro aż 3/4 ekonomistów opowiada się za przyjęciem euro, to czy nie dostrzegam jakichś innych, niewidzialnych czynników, które tworzą wartość dodaną dla wspólnej waluty? Np. często podnoszony jest argument, że dzięki euro spadnie koszt kapitału. Ale pytanie o ile? Wspomniane wcześniej zabezpieczenie przed zmianami kursowymi, które wnosi 0,3 pp (i to z kosztami transakcyjnymi) stanowi raczej tylko część tej ceny, a resztę przedsiębiorcy po prostu przyjmują na swoje barki w ramach ryzyka działalności. 

Pośrednikiem do ceny ryzyka może być wariancja tempa wzrostu gospodarczego w okresie od momentu przyjęcia euro w danym kraju. Porównamy  z nią wariancję w Polsce w analogicznym okresie.  I znowu:

(1) nominalnie (z tych samych danych OECD):


(2) realnie (z tych samych danych Eurostat):


W obu przypadkach wariancja jest średnio niższa dla Polski. W drugim przypadku trzy kraje mają niższe odchylenia, natomiast dla nominalnych zmian nie ma żadnego kraju o niższych odchyleniach. Koszt kapitału zawiera niedywersyfikowalne ryzyka i ze względu na różnego rodzaju ograniczenia dywersyfikacji, inflacja także będzie do nich należeć. Stąd z punktu widzenia zarządzania ryzykiem, to właśnie w Polsce, jak na razie, mamy niższe ryzyko zarówno odchyleń inflacyjnych, jak i sfery realnej. Ostatni rok także udowodnił, że strefa euro nie chroni wcale krajów przed wahaniami cenowymi (Litwa czy Łotwa miały w 2022 ponad 20% inflacji).

W naszych mediach nie przebijają się wypowiedzi ekonomistów krytycznie nastawionych do euro-waluty. A taki Paul Krugman - laureat nagrody Nobla - należy do nich. W 2014 r. stwierdził, że przyjęcie przez Finlandię euro było błędem (link). W 2011 r. z kolei powiedział dla New York Times , że Europa znajduje się w „głębokim kryzysie”, ponieważ każdy kraj używa jednej waluty – euro – bez korzyści płynących z jednego rządu, tak aby ta waluta działała. Przypomniał, że oprócz korzyści w postaci łatwiejszego prowadzenia biznesu, są też wady. Rezygnując z własnej waluty, kraj rezygnuje również z elastyczności gospodarczej, ustalania polityki pieniężnej i kontroli finansowej.

Link do analizy w arkuszu


Literatura:

[1] Rõõm, T., K. Urke (2014). The Euro Changeover in Estonia: Implications for Inflation, Bank of Estonia Working Papers, No. 6/2014, Bank of Estonia, Talin ;

[2] https://www.nbp.pl/badania/seminaria_bise/PuchalskaO.pdf ;

[3] Heller, J., & Warzala, R. (2019). The Effects of Entering the Eurozone on other Central and Eastern European Countries in Relation to Poland. Journal of Competitiveness, 11(1), 5–21.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz