środa, 5 marca 2025

Hołownia na wojnie z pazernymi kapitalistami (wpis chwilowy)

Partia Sz. Hołowni dostała ponad 14% poparcia w wyborach 2023, bo na ostatniej prostej ostro skręciła w stronę liberalizmu gospodarczego (w Polsce liberałowie stanowią 15-20% wyborców). Szczególnie dobrze wypadł Hołownia w ostatniej tzw. debacie wyborczej, po której zabrał trochę elektoratu Konfederacji. Później jednak było coraz gorzej. W wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024, jego partia zaczęła propagować wprowadzenie waluty euro, co było jej olbrzymim błędem i niezauważonym przez politologów i dziennikarzy. Już wtedy Trzecia Droga dostała poniżej 7% i to był dzwonek alarmowy, którego nie zrozumieli. Spadek o ponad 50% powinno im dać do myślenia, ale byli wtedy ciągle zachłyśnięci wygraną z poprzedniego roku. Zauważyć warto, że KO dostało dokładnie o te 7 pkt proc. więcej, czyli zabrała cały ten spadek. Nic dziwnego, że zabrali, bo dość jednoznacznie deklarowali odłożenie kwestii euro na dalszą przyszłość. 

Tak więc, gdy teraz zobaczyłem początek konferencji Hołowni, to ręce mi opadły. Bo nagle okazuje się takim samym populistą albo po prostu dyletantem ekonomicznym jak R. Trzaskowski. Dla przypomnienia - ten drugi najpierw narzekał na galopującą inflację za czasów PISu, a następnie wzywał prezesa NBP do obniżania stóp proc. Teraz mamy taki sam popis oratorski w wykonaniu Hołowni (zob. tutaj). Okazuje się, że banki są złe, bo chcą zarabiać. I pierwsze słowa:

kredyty zarzynają dzisiaj wiele polskich gospodarstw domowych

Tak jakby nie miały wyjścia i musiały brać te kredyty. Szkoda, że jeszcze nie dodał: "pieniądze prawem, nie towarem".

Kredyty dzisiaj zarzynają wiele polskich firm, wiele polskich firm nie jest w stanie uzyskać kredytów z tego względu, że banki śpiąc na pieniądzach, a ich zyski rosną rok do rok absolutnie bezprzykładny, nie mają interesu w tym, żeby pieniądz, który jest krwią gospodarki, pompować do organizmu, czyli do gospodarki, tylko trzymaja go sobie w banku krwi, powiększając pensje zarządów, rozbudowując siedziby (...)

Zarząd nie jest właścicielem banku, więc nie może robić co mu się podoba z zyskami. Zresztą czy one rzeczywiście tak "nieprzyzwoicie", "bezprzykładnie" rosną? Zobaczmy zyski netto wraz ze stopami wzrostu za ostatnie 6 lat (źródło: https://www.biznesradar.pl):



Na szaro są to zyski z ostatnich dostępnych 4 kwartałów. Geometryczna średnia (tempa wzrostu) wynosi 23%, czyli rzeczywiście bardzo dobrze. Problem polega na tym, że wcześniej PIS wprowadził dotkliwy podatek bankowy (na aktywa banków), który musiał zostać wchłonięty. Popatrzmy na te same zyski w perspektywie 10 lat:


Pozornie wydaje się nadal wysoka ta stopa wzrostu 18% rocznie, ale gdy przyjrzymy się bliżej, to się okaże, że odpowiedzialny jest za to BNP - po jego odjęciu dostajemy niecałe 13%. Czy dla Hołowni to nadal jest za dużo? Pewnie tak. Dalej mówi:

Środowisko bankowe, które zresztą w ponad 50% jest w rękach państwa, że tę politykę zmieniło. Państwo ma narzędzia, bo państwo jest właścicielem PKO BP, PKO SA, Alior, żeby zacząć wymuszać obniżanie marż, które dzisiaj są toksycznie wysokie. Jeśli banki nie będą gotowe do takiego działania, to może trzeba będzie myśleć o tym, żeby ci, którzy mają kredyty hipoteczne, ale i przedsiębiorcom, ulżyć w inny sposób, choćby poprzez powrót do wakacji kredytowych (...)

"Wakacje kredytowe" są jeszcze szkodliwszym pomysłem niż rozdawnictwo 500, teraz 800 plus, które dostają ludzie, nie zauważający nawet, że coś im wpada na konto. Kiedy można było mądrze zainwestować środki na zbrojenia zaraz po ataku Rosji na Krym/Donbas albo w inne technologie, to poddali się krótkowzrocznemu tłumowi i woleli rozdawnictwo, polegające na tym, że ludzie mający pieniądze oszczędzają sobie je na starość albo przekazują w kolejnych pokoleniach. Ale powiedzmy, że niektórzy z tego korzystają na bieżąco. Inflacji to nie wywołało, bo środki te rozpływają się na wszystkie strony, tak że podaż mogła dopasować się powoli do popytu. W dodatku, jeśli środki pochodzą z podatków, to inni muszą ograniczać wydatki, aby inni mogli je zwiększać. Ale gdy cena pieniądza równa się zero dla jakiegoś konkretnego produktu, to ten produkt natychmiast reaguje wzrostem ceny, bo podaż nie może szybko nadążyć. A gdy mowa o kredytach hipotecznych, czyli nieruchomościach, to sprawa jest oczywista.

Socjalistyczne propozycje Hołowni stawiają go w fatalnym świetle. Gdyby chciał być racjonalnym centrystą, to zaproponowałby podatek katastralny od drugiej w górę nieruchomości. A jeśli byłoby to trudne z powodu tworzenia słupów, przynajmniej wprowadzić podatek od pustostanów. W Polsce bogacze nakupowali sobie mieszkań, które stoją puste, podbijając w ten sposób ceny. Takie podatki obniżyłyby więc naturalnie ceny mieszkań. Warto przypomnieć - a nasi politolodzy i dziennikarze jak zwykle tego nie zauważyli -  że Biden wygrał z Trumpem w 2021 r., bo miał jasne konkretne propozycje, m.in. podniesienie podatków dla najbogatszych. Mimo tego podatku, wielu bogatych ludzi, wolało jego od Trumpa. A szarym obywatelom się to podobało, bo było odważne i wbrew interesom elit. Czekam więc, może nie na polskiego Bidena, ale wizjonera (może bardziej w sensie wyborów parlamentarnych) o odważnych, konkretnych, niepopulistycznych, a jednocześnie racjonalnych ideach.

niedziela, 23 lutego 2025

Cicha zmowa maszyn

W teorii wartości towarów, którą ostatnio przedstawiłem, założyłem, że istnieją dwie grupy trejderów: "uczciwi" i "nieuczciwi". Nieuczciwi zmawiają się ze sobą, kupując i sprzedając od siebie nawzajem, wykorzystując uczciwych - nieświadomych tego procederu. Krytycy tej teorii mogą jednak przekonywać, że takie praktyki są nielegalne i podlegają sankcjom (np. grzywny, więzienie - zob. więcej), a więc jeśli nawet są stosowane, to w sposób ostrożny i dyskretny.

Zmowa cenowa może być jednak niekooperacyjna, a nawet nieświadoma - a przez to legalna. Dokładniej rzecz biorąc, może być:

1) kooperacyjna i świadoma,

2) niekooperacyjna i świadoma,

3) niekooperacyjna i nieświadoma.

Najbardziej oczywisty jest przypadek nr (1), którego przykładem są ci nieuczciwi trejderzy. Ale przypadek nr (2) jest także dobrze znany w teorii gier. Dotyczy to gier powtarzanych, z wieloma rundami. Każda runda to kolejny odcinek czasu i gracze muszą brać pod uwagę różne scenariusze w przyszłości, tak aby zmaksymalizować zdyskontowaną wartość bieżącą dochodu. Klasycznym przykładem są oligopole, które formalnie nie muszą wchodzić w koalicję, ale obserwując rynek stawiają diagnozy i snują przypuszczenia. Jeśli firma A wie, że takich jak ona jest mało, to znaczy, że każda ma wpływ na cenę rynkową, a więc i ona sama. Jeśli A zauważy zmiany w cenie, to musi jakoś zareagować. Jeśli firma B obniży cenę, a zewnętrznych przyczyn nie widać, to znaczy, że chce przyciągnąć większy popyt  i więcej zarobić (zwiększa swój udział w rynku). Wtedy firma A też obniży cenę, aby dopasować się do nowych warunków i w ten sposób udział sprzedaży wraca do punktu wyjścia. Chociaż popyt wzrośnie dzięki niższej cenie, a firmy będą mogły zrekompensować częściowo "stratę" przez większą sprzedaż (produkcję), to nie na tyle, aby zysk został zachowany. Wojna cenowa obniży zysk wszystkich, ponieważ przybliża ich do konkurencji doskonałej. Stąd oligopolom powinno zależeć na utrzymaniu wzajemnej równowagi i niezmienianiu warunków, tak aby maksymalizować zysk. To jest koalicja niekooperacyjna (cicha zmowa).

 Przypadek (3) należy do nowej kategorii w teorii gier, w której to maszyny podejmują decyzje na podstawie rozpoznanych wzorców. Jeżeli wielu trejderów wysługuje się sztuczną inteligencją do podjęcia decyzji, to wydawałoby się, że po prostu będą tak samo ze sobą konkurować jak ludzie. Ale maszyny, AI, nie rozumują jak ludzie - uczą się na ślepo wzorców i jeśli dostrzegają, że ich ruch przyniósł parę razy zysk, to traktują to jak wzorzec do powtarzania. Jeśli więc wytrenowane AI zauważą - oczywiście każda z osobna, niezależnie od siebie - że strategia udająca zmowę (taką jak opisałem w poprzednim artykule) przynosi korzyści, to będą ją podtrzymywać. Mechanizm ten został opisany m.in. w [1], [2]. Autorzy [1] stwierdzają, że cicha zmowa AI może powstać w dwóch przeciwnych okolicznościach: zarówno gdy jest mała płynność rynku, jak i gdy jest duża liczba noise-traderów, tj. występuje ryzyko szumu handlowego. W obu przypadkach cena może łatwo wypaść z równowagi i aktywo będzie nieefektywnie wyceniane. A zatem niezależnie od płynności, algorytmy AI zamiast konkurować ze sobą, mogą się wzajemnie nakręcać. Z punktu widzenia mojego modelu będziemy mieć przypadek dużej płynności, w której grupa "uczciwych" to noise-traderzy, a grupa "nieuczciwych" to maszyny. Maszyny więc na początku kupują dużą ilość towaru pod wpływem informacji, sprzedają sobie nawzajem po coraz wyższej cenie, ale żeby ilość pieniędzy pozostała stała, zmniejszają kupowaną ilość towaru. Wtedy do gry wchodzą noise-traderzy, którzy wykupują pozostałą część. Stopniowo maszyny pozbywają się towaru i zarabiają ponadprzeciętnie, czyli bez dodatkowego ryzyka, a noise-traderzy będą już między sobą normalnie konkurować. Można przypuszczać, że cena spadnie, aby cena zrównała się z wartością fundamentalną. Odwrotna sytuacja zajdzie w przypadku informacji negatywnej dla ceny. W ten sposób można racjonalnie wyjaśnić krótkoterminowy trend rosnący (bańkę) i spadkowy (krach). 


Literatura:

[1]  Dou, W. W., I. Goldstein, and Y. Ji (2023). “AI-Powered Trading, Algorithmic Collusion, and Price Efficiency”. SSRN 4452704;

[2] Klein, T. (2021). Autonomous algorithmic collusion: Q-learning under sequential pricing. The RAND Journal of Economics 52(3), 538–558.