poniedziałek, 31 marca 2025

Jaka piękna katastrofa

 Aż muszę uważać, żeby za bardzo się nie cieszyć z tego co się dzieje. Stało się tak jak mówiłem - jedynie z lekkim opóźnieniem (zob. Lepiej żeby Trump wygrał?). Zagrożenie bessą sygnalizowałem zresztą dużo wcześniej (tu, tu). 

Polska giełda zrobiła niespodziankę i mocno odbiła, jednak też da się to wytłumaczyć (zob. Cła Trumpa nie będą miały większego wpływu na UE, w tym Polskę). Ta gorsza, od dłuższego czasu, korelacja z USA  każe stawiać pytania o trend:


Otóż odpowiedź wcale nie jest szczególnie trudna, bo możemy nawet pominąć w analizie USA. Spójrzmy na C/WK WIG20:


Teraz na na C/Z WIG20:


Podzielmy C/WK przez C/Z, aby dostać ROE:


Następnie spójrzmy na EPS. Wprawdzie stooq.pl nie oferuje bezpośrednio tych danych, ale bez problemu je wyłuskamy, dzieląc kurs WIG20 przez C/Z:


To nie pomyłka: obecny EPS WIG20 jest obecnie na tym samym poziomie co w 2007 r. A trzeba dodać choćby inflację, żeby zrozumieć, że jest to kompletna zapaść. Nie ma możliwości, żeby indeks był wyżej niż w 2007 r:


Dlaczego wobec tego WIG20 ma obecnie tak wysokie C/WK (2,75)? Z powodu niskiej WK. Skąd to wiem? Bo zobaczmy, że chociaż nastąpił skok ROE, to EPS, jak zauważyłem, nie zmienił się. Zatem WK spadła. Możemy to sprawdzić dzieląc WIG20 przez C/WK:


Oczywiście spadła m.in. z powodu odcięcia dywidend, ale przecież spółki nie wypłacają 100% zysku, czyli po prostu wyniki miały słabe. 

Widzimy, że średnia ROE od 2007 do dziś mieści się w przedziale 10-12%, czyli na poziomie kosztu kapitału własnego. Czy gdyby przyjąć, że ROE spadnie do tego poziomu, to WIG20 powinien zlecieć aż do... 1000? Nie. Za chwilę pokażę dlaczego.

Obecny EPS = 175. Teraz załóżmy optymistycznie, że będzie średnio rósł 3,6%. To znaczy, że zakładamy, że 2/3 zysku przeznaczamy na dywidendy: ROE = 11%, k = 1/3 => g = 11*1/3 = 3,6. Przy r = 11% wycena będzie równa:

P = 175*2/3/(0.11-0.036) = 1577.

Czyli dużo powyżej WK = 1000. Dlaczego nie równa się WK, skoro r = ROE? ROE = EPS / WK = 175 / 1000 = 0,17. A przecież miało być 0,11. Bieżące ROE wynika z bieżących danych, ale w wycenie trzeba umieścić przyszłe (oczekiwane) dane. A 175 jest bieżące, nie przyszłe. Od teraźniejszości jednak zaczynamy, stąd taka wycena w pewnym sensie uwzględnia spadek ROE w przyszłych okresach. 

Nawet gdyby uwzględnić fakt, że EPS dotyczy kolejnego roku i może wzrosnąć np. o 10%, to i tak okaże się, że obecnie (powyżej 2600) WIG20 jest przewartościowany, bo dostalibyśmy wartość ledwo 1740. 

środa, 5 marca 2025

Hołownia na wojnie z pazernymi kapitalistami (wpis chwilowy)

Partia Sz. Hołowni dostała ponad 14% poparcia w wyborach 2023, bo na ostatniej prostej ostro skręciła w stronę liberalizmu gospodarczego (w Polsce liberałowie stanowią 15-20% wyborców). Szczególnie dobrze wypadł Hołownia w ostatniej tzw. debacie wyborczej, po której zabrał trochę elektoratu Konfederacji. Później jednak było coraz gorzej. W wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024, jego partia zaczęła propagować wprowadzenie waluty euro, co było jej olbrzymim błędem i niezauważonym przez politologów i dziennikarzy. Już wtedy Trzecia Droga dostała poniżej 7% i to był dzwonek alarmowy, którego nie zrozumieli. Spadek o ponad 50% powinno im dać do myślenia, ale byli wtedy ciągle zachłyśnięci wygraną z poprzedniego roku. Zauważyć warto, że KO dostało dokładnie o te 7 pkt proc. więcej, czyli zabrała cały ten spadek. Nic dziwnego, że zabrali, bo dość jednoznacznie deklarowali odłożenie kwestii euro na dalszą przyszłość. 

Tak więc, gdy teraz zobaczyłem początek konferencji Hołowni, to ręce mi opadły. Bo nagle okazuje się takim samym populistą albo po prostu dyletantem ekonomicznym jak R. Trzaskowski. Dla przypomnienia - ten drugi najpierw narzekał na galopującą inflację za czasów PISu, a następnie wzywał prezesa NBP do obniżania stóp proc. Teraz mamy taki sam popis oratorski w wykonaniu Hołowni (zob. tutaj). Okazuje się, że banki są złe, bo chcą zarabiać. I pierwsze słowa:

kredyty zarzynają dzisiaj wiele polskich gospodarstw domowych

Tak jakby nie miały wyjścia i musiały brać te kredyty. Szkoda, że jeszcze nie dodał: "pieniądze prawem, nie towarem".

Kredyty dzisiaj zarzynają wiele polskich firm, wiele polskich firm nie jest w stanie uzyskać kredytów z tego względu, że banki śpiąc na pieniądzach, a ich zyski rosną rok do rok absolutnie bezprzykładny, nie mają interesu w tym, żeby pieniądz, który jest krwią gospodarki, pompować do organizmu, czyli do gospodarki, tylko trzymaja go sobie w banku krwi, powiększając pensje zarządów, rozbudowując siedziby (...)

Zarząd nie jest właścicielem banku, więc nie może robić co mu się podoba z zyskami. Zresztą czy one rzeczywiście tak "nieprzyzwoicie", "bezprzykładnie" rosną? Zobaczmy zyski netto wraz ze stopami wzrostu za ostatnie 6 lat (źródło: https://www.biznesradar.pl):



Na szaro są to zyski z ostatnich dostępnych 4 kwartałów. Geometryczna średnia (tempa wzrostu) wynosi 23%, czyli rzeczywiście bardzo dobrze. Problem polega na tym, że wcześniej PIS wprowadził dotkliwy podatek bankowy (na aktywa banków), który musiał zostać wchłonięty. Popatrzmy na te same zyski w perspektywie 10 lat:


Pozornie wydaje się nadal wysoka ta stopa wzrostu 18% rocznie, ale gdy przyjrzymy się bliżej, to się okaże, że odpowiedzialny jest za to BNP - po jego odjęciu dostajemy niecałe 13%. Czy dla Hołowni to nadal jest za dużo? Pewnie tak. Dalej mówi:

Środowisko bankowe, które zresztą w ponad 50% jest w rękach państwa, że tę politykę zmieniło. Państwo ma narzędzia, bo państwo jest właścicielem PKO BP, PKO SA, Alior, żeby zacząć wymuszać obniżanie marż, które dzisiaj są toksycznie wysokie. Jeśli banki nie będą gotowe do takiego działania, to może trzeba będzie myśleć o tym, żeby ci, którzy mają kredyty hipoteczne, ale i przedsiębiorcom, ulżyć w inny sposób, choćby poprzez powrót do wakacji kredytowych (...)

"Wakacje kredytowe" są jeszcze szkodliwszym pomysłem niż rozdawnictwo 500, teraz 800 plus, które dostają ludzie, nie zauważający nawet, że coś im wpada na konto. Kiedy można było mądrze zainwestować środki na zbrojenia zaraz po ataku Rosji na Krym/Donbas albo w inne technologie, to poddali się krótkowzrocznemu tłumowi i woleli rozdawnictwo, polegające na tym, że ludzie mający pieniądze oszczędzają sobie je na starość albo przekazują w kolejnych pokoleniach. Ale powiedzmy, że niektórzy z tego korzystają na bieżąco. Inflacji to nie wywołało, bo środki te rozpływają się na wszystkie strony, tak że podaż mogła dopasować się powoli do popytu. W dodatku, jeśli środki pochodzą z podatków, to inni muszą ograniczać wydatki, aby inni mogli je zwiększać. Ale gdy cena pieniądza równa się zero dla jakiegoś konkretnego produktu, to ten produkt natychmiast reaguje wzrostem ceny, bo podaż nie może szybko nadążyć. A gdy mowa o kredytach hipotecznych, czyli nieruchomościach, to sprawa jest oczywista.

Socjalistyczne propozycje Hołowni stawiają go w fatalnym świetle. Gdyby chciał być racjonalnym centrystą, to zaproponowałby podatek katastralny od drugiej w górę nieruchomości. A jeśli byłoby to trudne z powodu tworzenia słupów, przynajmniej wprowadzić podatek od pustostanów. W Polsce bogacze nakupowali sobie mieszkań, które stoją puste, podbijając w ten sposób ceny. Takie podatki obniżyłyby więc naturalnie ceny mieszkań. Warto przypomnieć - a nasi politolodzy i dziennikarze jak zwykle tego nie zauważyli -  że Biden wygrał z Trumpem w 2021 r., bo miał jasne konkretne propozycje, m.in. podniesienie podatków dla najbogatszych. Mimo tego podatku, wielu bogatych ludzi, wolało jego od Trumpa. A szarym obywatelom się to podobało, bo było odważne i wbrew interesom elit. Czekam więc, może nie na polskiego Bidena, ale wizjonera (może bardziej w sensie wyborów parlamentarnych) o odważnych, konkretnych, niepopulistycznych, a jednocześnie racjonalnych ideach.