Już 5 listopada odbędą się wybory w USA. Prof. A. Lichtman, którego metoda zawiodła tylko raz w ostatnich 40 latach wyborów prezydenckich - przewiduje wygraną Kamali Harris (zob. np. tu , tu i tu). Przy tym trzeba zaznaczyć, że model Lichtmana jest krytykowany za zbytni subiektywizm. Mnie też zastanawia mocna krytyka Trumpa z jego strony (ostatnio razem z synem nazwał go faszystą, zob. tu). Oczywiście można chwalić za szczerość, ale wolałbym, żeby mówił to już po wyborach - byłby dla mnie bardziej wiarygodny.
W artykule Dlaczego Demokraci dają lepsze stopy zwrotu niż Republikanie? pokazałem, że podczas rządów demokratów stopy zwrotu z S&P 500 są istotnie wyższe. Od tego czasu jednak indeks urósł 15%. W dodatku za nami 2 lata potężnej hossy tego indeksu (wzrost o ponad 40%). Gdyby więc Trump wygrał, wszystko stałoby się jasne: w Polsce indeksy by runęły (zresztą już chyba dyskontowanie Trumpa następuje), a w USA bessa mogłaby się rozpędzić. Dzięki temu nie tylko można by zarobić na bardziej pewnych spadkach, ale też łatwiej byłoby stopniowo budować portfel na przyszłość.
Spójrzmy na taki Microsoft:
Zapowiada się głębsze obsunięcie. Obecna wycena jest naprawdę okej (jak wyceniałem z rok temu, to dostałem ok. 400$), ale skoro poszybowało do 460, to i "musi" spaść do 340 dla równowagi.
Trochę przypomina to moment rozpoczęcia wojny w 2022 r., kiedy ludzie bali się wojny z Rosją. Wtedy bessa wydawała mi się zbyt oczywista - sądziłem, że spadki będą głębokie, ale krótkie. Teraz byłoby to dużo bardziej naturalne: dojście Trumpa do władzy wywoła strach nie tylko w Polsce, ale nie będzie tak gwałtowny jak wtedy w 2022 r. Wprawdzie wtedy USA przygotowywało publikę przez wiele miesięcy na wojnę, ale wielu (może nawet większość) w to nie wierzyło. Teraz jest niemalże na odwrót, media straszą, że jak Trump dojdzie do władzy, to za chwilę zobaczymy rosyjskie czołgi przy granicy. Więc będzie to znowu dobra okazja do kupowania co niektórych akcji. Portfel 60% największych spółek S&P 500, 20% kilka spółek z WIG i 20% coś innego - ETF, futures (np. na WIG20), fundusz, zagraniczne akcje, może surowce. To pierwsze przybliżenie portfela, jaki bym dziś budował.
Lichtman twierdzi, że Harris wygra, ale ekonomiczne argumenty idą na przekór. W USA jest niskie bezrobocie i niska inflacja - a to skłania ludzi do wyboru republikanów, jak było wyjaśnione we wspomnianym artykule. Poza tym jest jeszcze coś, o czym nikt nie mówi. Harris jest kobietą, a więc byłaby pierwszym prezydentem USA płci żeńskiej. Przynajmniej nasze media jakoś w ogóle nie poruszają tej kwestii, która przecież jest istotna. Bo skoro nigdy kobieta nie została prezydentem (w lewicowej nowomowie będzie się na pewno mówić "prezydentka"), to znaczy, że kobietom jest trudniej wygrać. Biorąc to wszystko pod uwagę, nastawiam się raczej na powrót Trumpa. To będzie prawdziwy test dla metody Lichtmana - jeśli znowu będzie miał rację, to zamknie usta krytykom. Jeśli się pomyli, to nikt już nie będzie go traktował poważnie i stanie się rodzajem anegdoty.