Jeżeli jednak spojrzymy na dochody szerzej, wliczając zyski i koszty społeczno-ekonomiczne, to okazuje się, że perspektywa się zmienia. Po pierwsze inflacja wywołuje tzw. koszty zmiany menu. Przedsiębiorcy muszą częściej zmieniać ceny i informować o tym kontrahentów. Tutaj też będą mieściły się większe koszty zarządzania pieniędzmi.
Po drugie powstają tzw. koszty zdartych zelówek (ang. shoe-leather costs). Chodzi tu o to, że inflacja wymaga większego ruchu, myślenia, energii. Nominalna stopa procentowa rośnie, czyli rośnie koszt alternatywny utrzymywania gotówki - ludzie starają się utrzymywać zasób gotówki na niższym poziomie, bo z jednej strony mają większą stopę oprocentowania oszczędności, z drugiej kredyty stają się droższe. Ludzie muszą więcej poświęcić czasu i energii na nowe formy inwestycyjne.
Po trzecie, jeżeli inflacja jest procesem stochastycznym, tak jak to ma miejsce w rzeczywistości, to powstaje koszt niepewności co do wzrostu cen w przyszłości. Jest to najpoważniejszy koszt ekonomiczny, bo wywołuje stałą potrzebę diagnozowania poziomu cen w gospodarce, prognozowania ich i dostosowywania się do nowych warunków, a także zwiększa niechęć do kapitałochłonnych inwestycji.
Wielu ekonomistów wskazuje jednak, że inflacja przynosi także przychody ekonomiczne. Może ona stanowić sprytne narzędzie do urealnienia wynagrodzeń. Pracownicy nie chcą, aby ich wynagrodzenie spadło, nawet jeśli sytuacja gospodarcza się pogarsza. Zjawisko to nazywane jest sztywnością płac. Inflacja sprawia, że realne wynagrodzenie spadnie, zastępując w ten sposób koszty negocjacji z pracownikami. Szczególne znaczenie będzie to miało w relacjach ze związkami zawodowymi, z którymi pracodawcy nie będą musieli wojować o obniżki płac, a nawet mogą zgodzić się na podwyżki. W ten sposób spadają koszty czasu czy zużycia energii.
Innym pozytywnym skutkiem inflacji jest to, że potrafi urealnić stopę procentową. Nominalna stopa procentowa może spaść tylko do zera, a więc gdy następuje kryzys, bank centralny nie może już więcej zdziałać, tzn. zostaje ograniczony w pobudzaniu aktywności gospodarczej. Jest to tzw. pułapka płynności. Gdy włączymy inflację, realna stopa procentowa spadnie poniżej zera:
realna stopa = (nominalna stopa - stopa inflacji) / (1 + stopa inflacji).
Jeżeli więc nominalna stopa = 0, to realna stopa = -stopa inflacji / (1+ stopa inflacji). Gdy inflacja jest mała, realna stopa procentowa będzie w przybliżeniu równa stopie inflacji ze znakiem ujemnym. Większa inflacja sprawia, że poprawia się sytuacja pożyczkobiorców, a pogarsza pożyczkodawców (zwrócone pieniądze za rok będą już mniej warte niż dziś, czyli można kupić więcej dziś niż za rok). Ludzie zwiększą więc konsumpcję i inwestycje, nakręcając tym samym gospodarkę. Stąd inflacja działa jak ujemna stopa procentowa. Opisana teoria to spojrzenie neo-keynesistowskie.
Dla przykładu, O. Coibion et al. [3] wykorzystują to spojrzenie do stworzenia modelu optymalnej inflacji, uzyskując optimum na poziomie 1,5%:
Źródło: O. Coibion et al. [3]
ZLB - Zero Lower Bound, tj. zerowa dolna granica, tj. sytuacja gdy stopa procentowa jest bardzo niska lub równa zero, powodując tzw. pułapkę płynności i ograniczając możliwości banku centralnego do pobudzania aktywności gospodarczej.
Na rysunku powyżej mamy 3 krzywe. Linia ciągła to połączenie obydwu pozostałych, tzn. zawiera zarówno koszty inflacji, jak i przychody z efektu ZLB. Model zawiera najwyższą użyteczność dla stopy inflacji 1,5%, stąd autorzy sugerują taki właśnie cel inflacyjny.
Powyżej wymienione koszty i "przychody ekonomiczne" inflacji to tylko wybrane przeze mnie przykłady z literatury, które są zrozumiałe i nie budzą większych zastrzeżeń.
W rzeczywistości jednak literatura na ten temat jest ogromna i wyniki publikacji różnią się skrajnie. Bardzo ciekawą meta-analizę zagadnienia optymalnej inflacji przeprowadził niedawno Diercks [4]. Przedstawiony przez niego wykres rezultatów poszczególnych publikacji mówi wszystko o tym jak kontrowersyjny i niejednoznaczny jest to temat:
Diercks podaje też tabelę z wartościami dla tego wykresu. Chociaż nie obliczył średniej, co byłoby na pewno sztuczne, to zrobiłem to za niego. Jeśli czegoś nie pominąłem, to średnia arytmetyczna optymalnych inflacji wyniosła -0,18%. Oczywiście spośród 100 prac znalazłyby się takie, których założenia byłyby bardziej kontrowersyjne od reszty, być może wiele trzeba by odrzucić, ale mimo wszystko dostajemy obraz zupełnie różny od tego, który współcześnie jest najczęściej kreowany przez analityków czy niektórych polityków, tj., że lepsza jest inflacja od deflacji. Można postawić tezę, że globalnym optimum jest zerowa inflacja. Dlatego w obecnych czasach cel inflacyjny powinien być bardziej debatowany publicznie i poddawany pod wątpliwość.
Literatura:
[1] Baranowski, P., Problem optymalnej stopy inflacji w modelowaniu wzrostu gospodarczego, 2008;
[2] Billi, R. M., Kahn, G. A., What Is the Optimal Inflation Rate?, 2008;
[3] Coibion, O., Gorodnichenko, Y.,Wieland, J., The Optimal Inflation Rate in New Keynesian Models: Should Central Banks Raise Their Inflation Targets in Light of the Zero Lower Bound?, October 2012;
[4] Diercks, A. M., The Reader's Guide to Optimal Monetary Policy, June 2017;
[5] Schmitt-Grohe, S., Uribe, M., The Optimal Rate Of Inflation, June 2010.