poniedziałek, 1 listopada 2021

S&P500 i WIG - prognoza na 2022

Wiele wskazuje na to, że rok 2022 będzie albo zakończeniem hossy albo rozpoczęciem bessy na polskiej i amerykańskiej giełdzie. WIG jest bardzo silnie skorelowany z SP 500, dlatego obie giełdy mogą posłużyć do wzajemnej prognozy. W okresie 01.2000-10.2021 korelacja miesięcznych stóp zwrotu wyniosła 0,65, od 2010 do 2021 0,69, a od 2015 0,7. 

Analiza spektralna: miesięczne stopy zwrotu

- SP 500: od 01.1990 do 10.2021: jest to ponad 30 lat, więc wydawałoby się, że wystarczająco dużo, aby wyłuskać średnią długość cyklu. Niestety cykliczność nie jest widoczna:


Miesięczne stopy zwrotu nie są w ogóle skorelowane. Generalnie wygląda to na rynek efektywny. Na siłę można użyć gęstości spektralnej dla 95 miesięcy, tj. niecałych 8 lat - odpowiada to mniej więcej tzw. cyklowi Juglara. Jest to najwyższy pik na wykresie powyżej, odpowiada 4 stopniom. Filtr Butterwotha (2, 4)

 


Jeśli przyjąć ten model, ostatni cykl zaczął się od połowy 2017, a więc skończy w połowie 2025. Jednak zakładając, że jego połowa to trend rosnący, a druga spadkowy, to właśnie kończy się ta pierwsza połowa. Oczywiście jest to tylko uśredniony szacunek, bo wszystko może się trochę przesunąć. W dodatku należy pamiętać o słabej mocy tej cykliczności. 

- WIG: 01.2000-10.2021: polska giełda okazuje się dużo mniej efektywna, bo powstaje bardzo widoczna 4-letnia cykliczność (tzw. cykl Kitchina):


Najwyższy pik odpowiada 43,5 miesiącom, tj. 3,5-4 latom. Drugi najwyższy pik to cykl półroczny. Zajmiemy się tym pierwszym, najbardziej istotnym. Oparty na nim filtr Butterwortha (2, 8) wskazuje co następuje:


 
 Ostatni cykl zaczął się od połowy 2019, czyli powinien trwać do połowy 2023. Jednak, ponownie, dzielimy go na pół, na trend rosnący i spadkowy. Stąd dostajemy dokładnie ten sam punkt zakończenia hossy co dla S&P 500. Teoretycznie jesteśmy w okolicach szczytu hossy. 

Gdyby ten szczyt oprzeć jedynie na cyklu S&P 500, można by nieco przymknąć oko z uwagi na słabą 8-letnią cykliczność giełdy amerykańskiej, ale ów sygnał został wzmocniony przez WIG, stąd należy bardziej poważnie przygotować się bessę. Fundamentalnie także wskazówki są negatywne: P/E dla SP 500 równa się obecnie 29, a P/BV prawie 5, czyli niezły kosmos - ostatnio tak wysoką wartość notował w 2000 r. przed bessą.

W Polsce fundamentalnie także występuje kilka negatywnych zjawisk - bardzo wysoka inflacja, którą zresztą zapowiadałem  oraz kolejny wzrost płacy minimalnej od 2022, który może się okazać nie do wytrzymania dla wielu przedsiębiorców.

No i oczywiście zarówno w USA jak i Polsce szykują się w przyszłym roku podwyżki stóp procentowych. 

wtorek, 12 października 2021

Płaca minimalna cichym zabójcą gospodarki?

Dziś przyznano Nobla z ekonomii, a że dotyka ważnego tematu politycznego - to krótko to skomentuję. Laureatem jest m.in. David Card, który zrewidował konwencjonalny pogląd na temat wpływu płacy minimalnej na rynek pracy. Twierdzenie, że wzrost płacy minimalnej prowadzi do wzrostu bezrobocia, wydaje się oczywiste: skoro cena rośnie, to popyt spada. W rzeczywistości w ekonomii dobrze znane są różne paradoksalne zjawiska, jak np. dobra Giffena czy luksusowe, które lepiej się sprzedają, jeśli są droższe. Przypadek opisany przez Carda i A. Kruegera w 1994 r. dotyczył sieci fast-foodów w New Jersey, które mogły stanowić swego rodzaju monopson (tj. monopol od strony kupującego, tutaj nabywającego pracę). W przypadku monopolu, jeśli nie mamy wyjścia i musimy kupić produkt danego producenta, to to zrobimy kosztem wyższej ceny. W przypadku monopsonu jest na odwrót - może on narzucić nam zaniżone wynagrodzenie za pracę. Stąd nic dziwnego, że jeśli przeszkodzimy monopsoniście, podnosząc centralnie nieco wynagrodzenie, to nadal będzie mu się opłacało tyle samo osób zatrudniać. Co więcej, jeśli ludzie uważają, że więcej teraz zarobią, to będą się chętniej u niego zatrudniać. 

Z drugiej strony ten monopsonista nie jest taki oczywisty, bo jeśli początkowo zaniża pensje, to ludzie powinni szukać gdzie indziej pracy. Jeśli nie o to chodzi, to prawdopodobnie wyższa płaca przełoży się w innej sferze, np. inflacji. Harasztosi i Lindner [2] badali wpływ bardzo dużego - o 55% - wzrostu minimalnego wynagrodzenia na Węgrzech w 2001-2002 r. i stwierdzili, że za 75% tego wzrostu płacą konsumenci. Za 25% płacą właściciele, którzy jednak ograniczają zatrudnienie.

Z kolei J. Sabia [3] prezentuje w formie grafiki wpływ podniesienia o 10% płacy minimalnej na PKB w USA:


Mimo że całkowity ujemny efekt jest mały, to okazuje się, że występuje duży ujemny wpływ na dochód osób o niskich kwalifikacjach, a także dodatni efekt na dochód osób o wysokich kwalifikacjach. Autor tłumaczy to w ten sposób, że osoby tracące prace przechodzą szkolenia, a więc trenerzy dodatkowo zarabiają na bezrobotnych.

Piszę o tym, bo prace Carda i Kruegera (ten drugi też by dostał Nobla, ale zmarł w 2019 - podobno popełnił samobójstwo) mają już niebagatelny wpływ na gospodarkę: administracja Bidena użyła ich jako argumentu do polityki płacy minimalnej. Można przypuszczać, że w innych krajach będzie podobnie. Jako krytyk płacy minimalnej traktuję to jako błędny kierunek: średnioroczny realny wzrost PKB w ostatnich 20 latach wyniósł ledwo 1,06% w UE. Dla porównania poprzednie 20 lat (1981-2000) było to 2,3%. W USA jest niewiele lepiej: odpowiednio 1,7% i 3,4%. 


Źródło:

[1] Card D., Krueger, A., Minimum Wages and Employment A Case Study of the Fast-Food Industry in New Jersey and Pennsylvania, 1994 ;

[2] Harasztosi, P., Lindner, A., Who Pays for the Minimum Wage?, 2019 ;

[3] Sabia, J., Do minimum wages stimulate productivity and growth?, 2015 ;

https://www.reuters.com/world/card-angrist-imbens-win-2021-nobel-economics-prize-2021-10-11/  ;

https://databank.worldbank.org/


Zobacz też:

Wpływ wzrostu płacy minimalnej na ceny w gospodarce

Większa płaca minimalna prowadzi do bezrobocia albo inflacji

Minimalna płaca może być poprawnym narzędziem walki z monopolizacją

Współczynnik Kaitza jako predyktor giełdy?