środa, 29 listopada 2017

Jak zakaz handlu w niedzielę przełoży się na PKB?

Wiemy, że najprawdopodobniej w 2018 r. w Polsce wejdzie w życie zakaz handlu w drugą i trzecią niedzielę miesiąca, być może z pewnymi wyjątkami przed świętami. Od 2020 zakaz ten ma być rozszerzony na prawie wszystkie niedziele w roku. Jaki przyniesie to skutek ekonomiczny? Powstało wiele raportów i prac na ten temat. Praktycznie wszystkie stawiają tę samą diagnozę: wpływ będzie negatywny, przede wszystkim wzrośnie poziom bezrobocia oraz spadnie sprzedaż. Konkluzje niektórych publikacji opiszę tutaj.

Ostatnio powstał polski raport firmy PwC [1], wg którego łączna sprzedaż handlu detalicznego może spaść o ok. 5%, czyli z 230 mld do 218 mld zł. Jest to bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że jest to niecałe 40% wszystkich obrotów w niedzielę (bo przedstawiciele branżowi szacują, że niedziela generuje ok. 13% przychodów).

Tutaj jedna uwaga. Intuicyjnie może nam się wydawać, że spadek sprzedaży o 12 mld zł spowoduje spadek PKB o 12 mld zł. Ale, jeśli ograniczymy się do handlu wewnętrznego, to tak nie jest, bo sprzedaż towaru jest kosztem konsumentów. A ponieważ PKB = dochody ludności, to efekt jest zerowy. Natomiast jeśli weźmiemy cały handel wewnętrzny + zewnętrzny, szczególnie przygraniczny, to oczywiście powstaną realne spadki PKB, bo klient będzie mógł podjechać do sklepu za granicą, gdzie są otwarte sklepy w niedziele. O ile wiem np. na Ukrainie i Białorusi nie ma tego zakazu. Raport FOR [2] zwraca uwagę z kolei na to, że w Niemczech także w wielu miejscach występuje już dziś ten zakaz, tak że dotychczas to polskie sklepy na nim zyskiwały, skoro  przyjeżdżali do nas Niemcy. Można więc powiedzieć, że efekt spadku sprzedaży będzie podwójny: zatrzymanie zysków z Zachodu i ucieczka kapitału na Wschód.
FOR dodaje: "Żadne państwo naszego regionu nie ogranicza handlu w niedzielę. Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jest na drodze gospodarczego pościgu za bogatszymi krajami Zachodu i nie może pozwolić sobie na rezygnację z około 50 dni pracy sektora handlu w skali roku." A jednak może.

Drugą kwestią jest wpływ zakazu handlu na poziom zatrudnienia. Zgodnie z PwC szacuje się, że w handlu detalicznym może ono zostać zredukowane o ok. 7%, co ma przekładać się na zwolnienie lub niezatrudnienie od 62 do 85,5 tys. osób.

To tyle jeśli chodzi o polskie raporty. Z kolei Burda i Weil [3] sporządzili specjalny model ekonomiczny, który wykorzystali do estymacji spadku niektórych zmiennych ekonomicznych w wyniku zakazu handlu w niedzielę w USA. Ich praca jest bardzo mało czytelna (np. słabo opisane tabele i wzory), ale z grubsza biorąc stwierdzili, że w latach 1969-93 w tych stanach gdzie zakazano handlu w niedzielę, zatrudnienie spadło między 1,9% a 10,6% logarytmicznych punktów proc. (w stosunku do logarytmicznej populacji pracowników) w zależności od sektora. Wyjątkiem była branża odzieżowa, która wydawała się nawet mieć lekką nadwyżkę. Najmocniej dostało się gastronomii (-10,62%), a najmniej branży spożywczej (-1,87%). Dla wszystkich branż było to -2,2%, przy czym handel detaliczny aż -5,5%. Są to dane istotne statystycznie.

Ostatnio dla 30 krajów Europy badania przeprowadzili Genakos i Danchev [4] . Dane objęły okres 1999-2013. Badacze opracowali dwa rodzaje modeli. Pierwszy sprawdzał prosto czy istniał wpływ deregulacji handlu w niedziele czy nie, tj. używając zmiennej zero-jedynkowej. Drugi był bardziej precyzyjny, bo każde państwo może kontrolować handel w niedziele w różnym stopniu i co więcej kontrola ta może zmieniać się w czasie; zmienna reprezentująca regulację handlu zmienia się wtedy w indeks. Pierwszy z modeli wykazał, że deregulacja w handlu detalicznym średnio rocznie zwiększa zatrudnienie o 7,3% (na poziomie logarytmów), natomiast drugi o 3,6%.

Powyższa analiza wskazuje, że wszystkie raporty się pokrywają. Jeżeli rzeczywiście zakaz handlu w niedziele przyniesie spadek zatrudnienia w zakresie 4-7%, to przyniesie to oczywiście duże reperkusje gospodarcze.

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego PKB miałoby spaść, skoro zatrudnienie to koszt pracodawcy, czyli niewydany pieniądz, który nie ginie. Dochód rzeczywiście by się nie zmienił, gdyby ludziom było wszystko jedno kiedy zrobią zakupy. Te zakupy to nie tylko detal, ale także inwestycje, które przedsiębiorcy chcieliby ponieść na dalszy rozwój firmy. Powstaje tutaj zastój, który powstaje w wyniku braku możliwości dokonania transakcji: z jednej strony ludzie chcą teraz coś kupić (bo jest dla nich to wygodne), z drugiej strony przedsiębiorcy chcą teraz sprzedać, aby w coś zainwestować. Brak obrotu w niedziele spowalnia cały ten mechanizm. To spowolnienie to nic innego jak koszt czasu - jest to dobry przykład wyjaśnienia pojęcia kosztu alternatywnego, kosztu utraconych możliwości. Nawiasem mówiąc powstają tu także inne drobne niedogodności, jak np. dłuższe kolejki w soboty, a przecież gdyby nie było tej kolejki (tzn. była wolna niedziela), to można by było robić coś ciekawszego, może coś odkrywczego, co jakoś tam nawet może się przyczynić do zwiększenia PKB.

Jak więc zakaz handlu w niedzielę może wpłynąć na PKB? Możemy spróbować zrobić zgrubne szacunki. Należy to traktować jako eksperyment myślowy, a nie prawdziwą prognozę. Pobrałem dane ze strony multipl.com: stopy zatrudnienia USA oraz realny PKB USA od 1948 do 2016. W gretlu przekształciłem te wielkości na stopy zmian i zastosowałem model:

Stopa wzrostu realnego PKB = Stała + Stopa zmian stopy zatrudnienia + składnik losowy

Parametry regresji liniowej okazały się niestabilne w czasie.



Dlatego dla uproszczenia zmniejszyłem zakres próby do 1980 r. Uzyskane statystyki:


Czyli Realny PKB wzrasta średnio o 1,45%, gdy zatrudnienie rośnie o 1% (przypomina to nieco znane prawo Okuna).

Ten wynik jest nawet zgodny z wynikami Sawtelle [5] , która analizowała zależności między realnym PKB a zatrudnieniem, ale w odwrotnym kierunku, tj. wpływu PKB na zatrudnienie. Wzięła szeroki zakres danych dla USA dla lat 1901-2001. Uzyskany parametr = 0,66%, a zauważmy, że odwrotność 1/0,66 = 1,52, czyli wynik niemal identyczny.

W sumie dochodzimy do ciekawego rozwiązania: jeśli na podstawie powyższych raportów przyjmiemy, że zakaz handlu w niedziele doprowadzi do spadku zatrudnienia o 4%, to PKB spadnie o 4*1,45% = 5,8%. Bardziej prawdopodobne będzie to jednak wartość 2,2% (wszystkie sektory zgodnie z badaniami Burda i Weila), a wówczas dostaniemy 3,2% spadku PKB.

Jeśli więc normalnie rozwijamy się w tempie 3-4% rocznie, to w roku 2018-2019 cały wzrost może zostać zredukowany do zera albo poniżej. Nawet jeśli to tylko abstrakcja, to przecież trzeba brać pod uwagę, że niedziela to 14% roku.


Literatura:
[1] PwC, Rynek handlu detalicznego w Polsce, Potencjalne skutki wprowadzenia węgierskich rozwiązań regulacyjnych dla polskich sieci handlowych, 2015;
[2] Orczyk, M., Trzeciakowski, R., Zakaz handlu w niedzielę – szkodliwy dla konsumentów, pracowników i sektora handlu, 12/2016;
[3] Burda, M., Weil, P., Blue Laws, Oct. 2005;
[4] Genakos, C., Danchev, S., Evaluating the impact of Sunday trading deregulation, 2015;
[5] Sawtelle, B., Analyzing the Link Between Real GDP and Employment An Industry Sector Approach EMPLOYMENT RESPONSIVENESS TO LONG-TERM REAL GDP EXPANSION DIFFERS MARKEDLY ACROSS U.S. INDUSTRY SECTORS, Oct. 2007.

czwartek, 23 listopada 2017

Bańka na S&P500. Czy Amerykanie dobiją leżącego?

Ostatnie 10 lat polskiej giełdy należy zaliczyć do trudnych. Średnio biorąc nie jest to ani bessa, ani hossa - średnioroczny wzrost WIG od początku 2007 do 10.2017 wyniósł mniej więcej tyle co lokata w banku, 2-2,5%, a zarobek inwestora pasywnego to mniej niż lokata, bo tylko 1,2-1,7% po odjęciu kosztów transakcyjnych (2,5% - 2*0,0039*1,025 / 1,0039 = 1,7%, zob. Stopa zwrotu po potrąceniu prowizji). Tymczasem rynek amerykański pnie się w górę, jakby istniała tylko północ. W analogicznym okresie S&P 500 wzrósł 80%.

Różnicę pomiędzy indeksami pokazałem na poniższej grafice:


 
Jakby tego było mało, indeks USA wszedł w fazę "przewartościowania" z punktu widzenia strategii polegającej na kupnie akcji, gdy wskaźnik indeks / GDP < 0,9 i sprzedawaniu, gdy  wskaźnik ten > 1,1. Na portalu GuruFocus, aktualizowane są analizy tego wskaźnika, który obecnie daje jednoznaczny sygnał przegrzania. Wskaźnik kapitalizacja szerokiego rynku / PKB USA możemy przestudiować dwoma wykresami:



oraz:

 Źródło: https://www.gurufocus.com/stock-market-valuations.php


Wskaźnik znajduje się 38,5% powyżej równowagi z PKB (tj. 100%). Jest to silny sygnał, by przygotowywać się na wyjście.

Również z punktu widzenia wskaźnika C/Z sytuacja wygląda kiepsko, bo wynosi dziś 25.

 Źródło: http://www.multpl.com/

C/Z Shillera wygląda jeszcze gorzej = 31,5:



Z drugiej strony C/Z WIG = 14, czyli nic nadzwyczajnego. Gdyby WIG oderwał się od USA, to nie byłoby kłopotu. Są jednak dwie przesłanki, za którymi przemawia negatywny scenariusz. Pierwsza to silna korelacja. W analizowanym okresie (01.2007-10.2017) korelacja miesięcznych stóp zwrotu WIG z S&P500 wyniosła 0,73. 
Druga to efekt rządów PIS:
- duże wydatki socjalne, jak np. 500+, którego skutek konsumpcyjny zostanie już całkowicie "przetrawiony";
- podniesienie płacy minimalnej do zbyt wysokich poziomów, co doprowadzi do wzrostu bezrobocia w 2018 - zob. Rząd podnosi wynagrodzenie minimalne do 2000 zł brutto - oznacza to wzrost bezrobocia w 2018 (oraz ewentualnie do rozważenia Komentarz do meta-analizy pt. "Why Does the Minimum Wage Have No Discernible Effect on Employment?"); 
- spadek poziomu praworządności i demokratyzacji - zob. Czy PIS rozwali gospodarkę? Praworządność i demokracja vs PKB
- zakaz handlu w niedziele - zob. Jak zakaz handlu w niedzielę przełoży się na PKB?

Ogólnie prognoza giełdowa nie napawa optymizmem.